Zabrałam
księgę czarów ze sobą do szkoły. Byłam wykończona, choć dzień się ledwo co
zaczął. Niewyspana, bez energii, a Hope ostrzegała do czego prowadzi nadmierne
używanie mocy.
Wszystkie
lekcje, aż do przerwy na lunch, pamiętam jak przez mgłę. W stołówce usiadłam
daleko w kącie, by móc dalej czytać rękopis. Nadal nie wiedziałam dlaczego
obecność sztyletu napawała mnie takim lękiem.
Pominęłam
resztę zaklęć i przeszłam do następnego działu – magiczne przedmioty.
Niewiarygodne ile treści jest zawarte w tej jednej księdze. Nie czytałam już,
jedynie przeglądałam. Szukałam informacji o sztylecie i w końcu znalazłam.
Zagłębiłam się w tekst. Rękopis był pisany w pradawnym języku, ale to nie był
oryginał, jedynie przetłumaczona na łacinę kopia, lecz i tak bardzo stara. W
wielu miejscach atrament był już wyblaknięty. Zmrużyłam oczy i starałam się
odczytać litery. Hope i Crystal przyznały mi się, że nie znają perfekcyjnie
łaciny, bardzo często musiałam im pomagać w tłumaczeniu. Jak na razie nie
dowiedziałam się niczego nowego, wszystko to wiedziałam od dziewczyn.
Nagle
na samym dole strony zauważyłam malutkie litery, czyżbym nie zauważyła ich wcześniej?
Niemożliwe… Otworzyłam szeroko oczy. Litery cały czas się pojawiały, tworząc
nowy tekst. Dlaczego wcześniej się nie ukazały nam? Musiałam bardzo się skupić,
by je rozczytać. Im dalej czytałam, tym moje serce biło szybciej. Nie
potrafiłam uwierzyć w to. Mój sztylet był pierwszym sztyletem patronów runów i
jego pierwszą właścicielką była Teresa, młodsza siostra Hekate. Ona go
stworzyła, wlała w niego część swojej mocy. Służył do władania zastępami
demonów z otchłani. Wraz z nową wiedzą rosło moje przerażenie. Z tekstu
wynikało, że te słowa mogą przeczytać jedynie potomkowie Teresy, ludzie o
niezwykle potężnej magicznej mocy. Napisała je sama samozwańcza królowa
czarownic, która była obecna przy spisywaniu rękopisu, rzuciła na księgę urok,
by Hekate nie odkryła dopisku. Jak się okazało, skoro potomek Teresy żyje i
posiada jej sztylet, oznacz to, że wiedźma powróci, by dokończyć swoje dzieło.
Ponownie nadejdą ciężkie czasy dla ludzkości, świat ogarnie ciemność, a ziemia
spłynie krwią. Była również wzmianka o jakiejś przepowiedni, ale szczegółów nie
podano. Ostatnie zdanie zmroziło mi krew w żyłach. „Liczę na Ciebie, Erico”.
Z
zadumy wyrwał mnie głos pani Dowell.
- Moja droga, dlaczego nie jesteś na lekcjach? Dzwonek
już dawno był – powiedziała chłodnym głosem.
- Przepraszam pani profesor, czytałam i…
- Rozumiem, ale teraz leć już na zajęcia.
- Oczywiście, proszę pani.
Spakowałam
się i pobiegłam w stronę Sali, gdzie miałam mieć biologię. Po drodze napisałam
sms-a Hope, prosząc o spotkanie wieczorem
z nią i Crystal w naszym tajemnym miejscu.
Czas
dłużył mi się niemiłosiernie. W końcu zza krzaków wyszły moje przyjaciółki.
- Hope! Ta księga! Ukryty tekst! Od Teresy! Jej
sztylet! Potomek! – mówiłam zdenerwowana nie mogąc złożyć zdania.
Dziewczyna
położyła mi ręce na ramionach.
- Już, uspokój się. Usiądź tutaj, weź głęboki oddech i
zacznij od początku – poradziła siadając obok.
Zrobiłam
jak kazała i zaczęłam opowieść. Nie była długa, nadal byłam w szoku, ale udało
mi się przekazać wszystko co chciałam. Kiedy skończyłam dziewczyny siedziały z
szeroko otworzonymi ustami i wielkimi oczami. Wyglądały przezabawnie, lecz nie
była to odpowiednia chwila na śmiech.
- Idziemy do Xaviera. Teraz musisz mu powiedzieć o
wszystkim – zdecydowała Hope. – Zaprowadzimy cię do niego, a same wrócimy do
mnie i wypytam babkę o tę przepowiednię. Robi się bardzo niebezpiecznie Erica,
zachowaj księgę i ćwicz zaklęcia. Obronne.
Ruszyłyśmy
w stronę domu państwa Hudson. Serce biło mi jak szalone. Drzwi otworzyła mi
pani Penelopa. Bardzo się ucieszyła na mój widok, zaproponowała mi herbatę,
ponieważ Xaviera nie było. Kiedy zapytałam gdzie jest, Penelopa kazała mi
spojrzeć na księżyc i się domyślić. Była pełnia, pewnie polował gdzieś w
lasach. Miałam nadzieję, że niedługo wróci. Postanowiłam, że jego mamie również
powiem prawdę. W końcu była czarownicą jak Hope, Crystal i ja. Ba! Pochodziła z
rodziny Edwardsów.
Jakieś
dwie godziny później drzwi się otworzyły i do środka weszli Xavier z ojcem.
Obaj mieli na sobie jedynie podarte spodnie. Musiałam przyznać, że mój chłopak
był naprawdę seksowny.
- Erica – pocałował mnie na powitanie. – Co ty tu
robisz?
- Muszę ci coś powiedzieć. Pani również – Penelopa
spojrzała na mnie pytająco.
- Dobrze, tylko się przebiorę – odparł podejrzliwie
chłopak i wyszedł.
Po
chwili wrócił, jego mama dolała nam herbaty i zaczęłam swoją opowieść. Podczas
drogi tutaj, dokładnie sobie przemyślałam co mu powiem, ale teraz wszystko
wyleciało mi z głowy. Na szczęście udało mi się przekazać wszystko. Kiedy
ucichły moje ostatnie słowa, zapadła martwa cisza, trwająca zdecydowanie zbyt
długo. Bałam się, że zaraz Xavier z mamą wybuchną i zaczną mnie oskarżać, że
powinnam im to wcześniej wyznać. Milczenie się przedłużało.
- To może ja pójdę do domu. Jeszcze raz przepraszam,
że to zataiłam. Jeśli już nie będziesz chciał mnie znać, zrozumiem –
powiedziałam wstając i kierując się do wieszaka po kurtkę.
Nagle
Xavier złapał mnie za rękę. Podniósł się z krzesła i mocno mnie przytulił.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zaufałaś nam na
tyle, by o tym powiedzieć. Również o twoich rodzicach, wiedz, że to dla mnie
wiele znaczy. Ufasz mi, a to najwspanialsze uczucie na świecie - powiedział.
- Nie jesteście na mnie źli? – zapytałam, a łzy
pojawiły się w moich oczach.
- Skarbie oczywiście, że nie. W pełni rozumiemy
dlaczego nam tego wcześniej nie mówiłaś. My też nie byliśmy z tobą szczerzy od
początku, wszyscy. Nie martw się, pomożemy ci najlepiej jak możemy –
powiedziała Penelopa.
Łzy
popłynęły gorącym strumieniem po moich policzkach. Wtuliłam się w ukochanego.
Jeszcze przez parę godzin rozmawialiśmy, dołączył do nas również pan Felix.
Pani Hudson zadzwoniła do moich rodziców i powiedziała, że zostanę u nich na
noc, bo rozpętała się burza śnieżna, co wcale nie było kłamstwem. Razem z
Penelopą ćwiczyłam zaklęcia podstawowe, Xavier się wszystkiemu przyglądał z
szerokim uśmiechem. Cały czas mnie dopingował. Szybko robiłam postępy. Koło
północy przeszłyśmy do zaklęć obronnych i ataku. To było dopiero coś. Penelopa
obiecała, że spróbuje się dowiedzieć o co chodzi z tą nieznaną przepowiednią
oraz, że pomoże mi się dowiedzieć co łączy mnie z Teresą. Byłam jej za to
ogromnie wdzięczna, wiele to dla mnie znaczyło.
Nad
ranem rodzice Xaviera poszli do swojego pokoju na spoczynek. Ja razem z
chłopakiem ruszyłam do jego pokoju. Jego mama dała mi jakąś starodawną koszulę
nocną na przebranie. Położyliśmy się do jego łóżka, on mnie objął, a ja
położyłam głowę na jego ramieniu. W życiu nie było mi lepiej. Było mi przy nim
bardzo ciepło.
- Dobranoc Erica – szepnął całując mnie w czoło.
- Dobranoc najdroższy – odpowiedziałam również szeptem
uśmiechając się.
Dobrze, że przy Erice jest tyle dobrych ludzi, którzy pomagają jej i dbają o nią. Nie wyobrażam sobie, co by było bez ich wsparcia!
OdpowiedzUsuńJak zawsze super :*
Bez nich to nie byłoby to samo ;) dziękuję <3
Usuń