wtorek, 9 sierpnia 2016

MOONDANCE - Rozdział II - część 10.



            Sen przyszedł szybko, lecz przez cały czas dręczyły mnie koszmary. Widziałam twarz kobiety, pięknej i młodej. W jej oczach czaiło się wielkie zło. Uśmiechała się do mnie szyderczo. Potem ujrzałam polanę w lesie, na której leżały ciała zmarłych. Wśród nich byli moi rodzice, Lisa, Agatha, Thomas i William, Xavier, Hope, Crystal, Penelopa, Felix, nawet ten bydlak Alex. Wszyscy byli we krwi. Na ten widok zemdliło mnie. Odwróciłam wzrok. W następnej wizji ujrzałam wilkołaki walczące z wampirami, jedni rozrywali ciała drugich, i na odwrót. To było jeszcze bardziej straszne, szczególnie, że stałam w wirze walczących. Zaczęłam krzyczeć ile sił w płucach, zamknęłam oczy i rozpłakałam się. Nagle znowu znajdowałam się w ciemności, a przede mną stała ponownie ta sama kobieta. „Witaj kochanie, wyglądasz na przerażoną, uspokój się, jesteśmy rodziną” powiedziała wyciągając do mnie ręce, by mnie przytulić. „Nie, nie jesteśmy żadną rodziną. Mordujesz i niszczysz, ja taka nie jestem” odsunęłam się od niej. „Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego ile nas łączy, moja droga. To dzięki tobie powrócę na świat, a wszystkie żyjące na nim istoty poznają mój gniew” jej głos stał się zimny. „Nie pozwolę ci wrócić” stwierdziłam buntowniczo. Teresa spojrzała na mnie kamiennym wzrokiem, uśmiechnęła się szyderczo, pokazując zęby. „Nawet nie będziesz wiedzieć kiedy to zrobisz, złociutka” i rozpłynęła się w ciemności.
            Obudziłam się cała zdyszana, Xavier już nie spał, potrząsał mną, nawet coś do mnie mówił, ale przez szok zmieszany ze strachem, nie rozumiałam jego słów. Dopiero jak mnie mocno przytulił i zaczął głaskać mnie po włosach to się lekko uspokoiłam.
- Ciii – powtarzał. – To tylko zły sen.
- Zły sen? To był koszmar – wydusiłam przez łzy.
- Opowiedz mi go.
            Zrobiłam jak prosił. Powiedziała też, żebym zadzwoniła i opowiedziała go również Hope. Tak też uczyniłam. Przyjaciółkę bardzo zaniepokoił ten sen. Poradziła mi bym weekend spędziła w domu i starała się nie używać mocy. Obiecałam, że tak będzie.
            Po pysznym śniadaniu Xavier odprowadził mnie do domu. Próbował mnie rozśmieszyć, poprawić jakoś humor, ale mimo jego najszczerszych starań na mojej twarzy nie pojawił się uśmiech. Byłam przerażona, ta wiedźma mi w pewnym sensie groziła. A co jeśli miała rację i nie umyślnie pomogę jej wrócić? Nie wybaczyłabym sobie tego, moi przyjaciele pewnie uznaliby mnie za zdrajczynię. Co robić, co robić, co robić…? Byłam w kropce, totalnej rozsypce.
            Przed oczami cały czas miałam twarz Teresy. Musiałam przyznać przed samą sobą – byłam do niej podobna. Podobne rysy twarzy, kształt oczu i ust. To pewnie dlatego tak szybko uczyłam się rzucania czarów, byłam tak samo potężna co siostra Hekate. Wiele czarownic zapewne cieszyłoby się z takiej mocy, ale mnie ona wcale nie napawała radością.
            Po powrocie do domu zamknęłam się w pokoju. Przyszła do mnie Lisa i próbowała porozmawiać, ale zbyłam ją mówiąc, że dowie się wszystkiego później. Siedziałam jak na szpilkach czekając na jakąkolwiek wiadomość od Hope lub Penelopy. Zdawałam sobie sprawę, że znalezienie takich informacji nie należy do łatwych zadań. 
            Nagle drzwi się otworzyły i wkroczyła przez nie pełna dumy Penelopa. Jak zawsze wyglądała nienagannie w swej długiej, wiktoriańskiej sukni. Tuż za nią dreptały Hope i Crystal.
- Znalazłyśmy – oznajmiła przyjaciółka.
- Tak szybko? – zerwałam się na tę wieść z łóżka.
- To dość znana przepowiednia lecz zapomniana od wieków. Na szczęście moja babcia też jest wiekowa – odpowiedziała dziewczyna.
            Pani Hudson wyjęła nie wiadomo skąd pergamin i zaczęła recytować znajdujący się na nim tekst.

Stara krew nową krwią,
Jedno słowo gorzkimi łzami,
Dziecię Słońca pomiotem księżyca,
Zdrajca ocaleniem.

            Po jej słowach zapadła cisza. Nie potrafiłam zrozumieć sensu usłyszanej treści. Nigdy nie byłam dobra w zagadkach, a ta z pewnością biła na głowę wszystkie zagadki świata. W końcu nie wytrzymałam.
- Nie rozumiem. Co to ma być? Kto jest dzieckiem Słońca? Kto jest tym zdrajcą? Jaka krew? Jakie słowo? – gadałam jak nakręcona.
- Nie wiemy – odpowiedziała mi smutno Crystal.
- Spokojnie, rozgryziemy to – zapewniła mnie Hope.
- A co z moimi powiązaniami z Teresą? – zwróciłam się do Penelopy.
- Nie znalazłam jeszcze nic na ten temat – odparła kobieta. – Bardzo możliwe, że nie są to więzy krwi. Często czarownice są połączone duchowo, na przykład dlatego, że urodziły się tego samego dnia. Spokojnie dziecko, podejrzewam, że Teresa kłamała nazywając cię swoją rodziną, chciała cię przestraszyć.
- Mam nadzieję, że to prawda – szepnęłam.
            Resztę popołudnia spędziłam z Hope i Crystal próbując rozgryźć przepowiednię. Niestety, bez skutku. Następne dni również minęły mi na tym samym. Bałam się zasypiać, by znów nie spotkać w śnie Teresy. Zdarzało się, że spałam po dwie godziny dziennie. Cały czas byłam nieprzytomna, nie kontaktowałam, w głowie brzmiały mi słowa przepowiedni. Było mi niezwykle ciężko. Powiedziałam rodzicom wszystko co udało mi się odkryć, obiecali mnie wspierać w każdej decyzji. To tak wiele dla mnie znaczyło, nie wiedziałam jak mogłabym się im odwdzięczyć.
            Dziewczyny radziły mi nie używać zbyt dużo mocy, ćwiczenie zaklęć ograniczyłam do minimum, zresztą nie potrzebowałam dużo czasu na załapanie nowych czarów. Szybko się uczyłam. Zastanawiałam się cały czas co ja mam właściwie ze sobą robić. Czułam się gorzej niż kiedy Alex pił co noc moją krew. Nie zwracałam uwagi na osłabienie, chciałam pozbyć się problemu raz na zawsze. To oznaczało, że muszę studiować magię i nie mogę przeoczyć najmniejszego szczegółu. To był mój aktualny cel, unicestwić Teresę raz na zawsze. Penelopa twierdziła, że nie jestem z nią związana więzami krwi, ale ja swoje wiedziałam. Podobieństwo było zbyt duże. Musiałam stawić czoła wyzwaniu, choć ryzyko było ogromne. Zadzwoniłam do Hope, poprosiłam, by przyszła do mnie. Za godzinę dziewczyna zapukała do drzwi mojego pokoju i weszła do środka.
- Cześć, co tam? – zapytała uśmiechając się słabo. Zdawała sobie sprawę w jakiej beznadziejnej sytuacji jesteśmy.
- Chciałam z tobą porozmawiać. Gdzie Crystal? – spojrzałam za przyjaciółkę, by sprawdzić czy jej kuzynka nie idzie za nią.
- Musiała wracać do domu, jej mama jest w szpitalu.
- Rozumiem.
- Mów o co chodzi lepiej – Hope usiadła obok mnie na łóżku.
- Pani Hudson mówiła, że mogę być połączona z Teresą jedynie duchowo, prawda?
- Tak – kiwnęła głową.
- Ja uważam, że tak nie jest.
- Co? – przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.
- Hope, widziałam jej twarz. Miałam wrażenie, że patrzę na swoje odbicie w lustrze. Albo na zdjęcie mojej mamy. Kolor oczu, włosy, kształt ust i kości policzkowych. Wszystko się zgadza.
- Nie pomyślałaś, że Teresa mogła specjalnie przybrać wygląd twojej mamy?
- Tylko, że to nie była moja mama. Pokaże ci coś.
            Wstałam  i stanęłam na środku pokoju. Spojrzałam na siedzącą przyjaciółkę i rozpoczęłam pokaz. Nagle wszystkie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu zaczęły się unosić. Były to drobne przedmioty, a i tak ilość rzeczy, które udało mi się jednocześnie podnieść siłą umysłu zrobiła na Hope wrażenie. Cichutko opuściłam wszystko na swoje miejsce i przeszłam do finału mojego pokazu. W górze znalazły się szafy, pianino oraz łóżko, na którym nadal siedziała przyjaciółka. Dziewczyna krzyknęła ze strachu i przesunęła się na środek łóżka, by nie spaść. Po chwili znowu znalazła się na bezpiecznej podłodze.
            Patrzyłam na zszokowaną Hope. Czekałam na jej reakcję. Miałam tylko nadzieję, że nie ucieknie z krzykiem, albo nie zwyzywa mnie od wariatek. W sumie sama była czarownicą.
- Nie znam żadnej wiedźmy, która potrafiłaby panować nad tyloma rzeczami siłą umysłu. Najczęściej jest to jeden lub dwa przedmioty, trzy to już kosmos. Ty dopiero co zaczęłaś się uczyć, a już posiadasz taką moc. Nie rozumiem tego – dziewczyna zaczęła krążyć po pokoju trzymając się za głowę.
- Może to prawda, że jestem potomkiem Hekate?
- To jest tak bardzo nieprawdopodobne, a jednocześnie tak bardzo możliwe. Erica! Myślisz, że to dlatego twoja babcia się ukrywała? Może to dlatego nie chciała cię uczyć?
- Babka nie chciała mnie uczyć, bo przypominałam jej zmarłą córkę – odpowiedziałam chłodno.
- Jak zginęła twoja mama?
- W wypadku samochodowym.
- Uważasz, ze to prawda?
            Zatkało mnie. Przecież tak powiedziała mi Lisa, dlaczego miałaby kłamać?
- Co masz na myśli?
- To, że żadna babcia nie odwraca się od jedynej wnuczki, bo przypomina jej córkę, która nie żyje. Erica, ja podejrzewam, że twoja mama zginęła przez moc, nie wiem w jaki sposób mogłoby to się stać, ale takie jest moje zdanie, a wierz mi, że dużo o tym myślałam – zakończyła smutno Hope.
            Ruszyłam szare komórki, może słowa Hope miały sens? Wszystko zaczynało mi się komplikować.
            Przyjaciółka posiedziała jeszcze parę godzin u mnie i wróciła do domu. Ja postanowiłam raz jeszcze, szczerze porozmawiać z Lisą.
            Mama kręciła się po kuchni, wstawiała do piekarnika ciasto, kiedy weszłam.
- Niedługo będzie gotowy twój ulubiony piernik, już się nie mogę doczekać świąt! Zostało kilka dni. Cieszy się? – Lisa była cała w skowronkach.
- Co? Hmm… tak cieszę się, cieszę… - odpowiedziałam zamyślona. – Mamo, powiedz mi… jak zginęła moja mama?
            Lisa stanęła nagle w miejscu. Odwróciła się do mnie ze zmieszaną miną.
- Mówiłam ci skarbie, że w wypadku samochodowym.
- Na pewno? Przypadkiem nie przez nadużycie mocy?
            Lisa westchnęła.
- Jesteś zbyt bystra.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy?
- Twoja babka mi zabroniła, myślała, że nawet jak odkryjesz swoją moc to i tak nie będzie osoby, która nauczy cię z niej korzystać. Dobrze wiesz jak mocno kochałam Doris, jej słowa były dla mnie świętością. Dlatego skłamałam. Przepraszam cię córeczko – w oczach kobiety pojawiły się łzy.
- Czyli mama przesadziła i zapłaciła za to życiem?
- Tak. Czarownice w tej rodzinie są niezwykle potężne.
- Bo pochodzą od samej Hekate.
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że jestem zbyt bystra. Dodatkowo dużo czytam. Od kilku dni nie śpię, żeby znowu nie spotkać w śnie Teresy.
            Lisa przytuliła mnie, ja stałam sztywno z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Kochanie, błagam cię, nie postępuj jak Agatha. Ją również prosiłam, żeby nie używała tyle mocy, ale dla niej to było jak uzależnienie. Uwielbiała czuć się wszechpotężna. To ją zgubiło.
- Obiecuję mamusiu, tylko nie okłamuj mnie więcej, proszę – przytuliłam Lisę, która już na dobre się rozpłakała.
- Masz moje słowo Erico. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz