Sen
przyszedł szybko, lecz przez cały czas dręczyły mnie koszmary. Widziałam twarz
kobiety, pięknej i młodej. W jej oczach czaiło się wielkie zło. Uśmiechała się
do mnie szyderczo. Potem ujrzałam polanę w lesie, na której leżały ciała
zmarłych. Wśród nich byli moi rodzice, Lisa, Agatha, Thomas i William, Xavier,
Hope, Crystal, Penelopa, Felix, nawet ten bydlak Alex. Wszyscy byli we krwi. Na
ten widok zemdliło mnie. Odwróciłam wzrok. W następnej wizji ujrzałam wilkołaki
walczące z wampirami, jedni rozrywali ciała drugich, i na odwrót. To było
jeszcze bardziej straszne, szczególnie, że stałam w wirze walczących. Zaczęłam
krzyczeć ile sił w płucach, zamknęłam oczy i rozpłakałam się. Nagle znowu
znajdowałam się w ciemności, a przede mną stała ponownie ta sama kobieta.
„Witaj kochanie, wyglądasz na przerażoną, uspokój się, jesteśmy rodziną”
powiedziała wyciągając do mnie ręce, by mnie przytulić. „Nie, nie jesteśmy
żadną rodziną. Mordujesz i niszczysz, ja taka nie jestem” odsunęłam się od
niej. „Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego ile nas łączy, moja droga. To
dzięki tobie powrócę na świat, a wszystkie żyjące na nim istoty poznają mój
gniew” jej głos stał się zimny. „Nie pozwolę ci wrócić” stwierdziłam
buntowniczo. Teresa spojrzała na mnie kamiennym wzrokiem, uśmiechnęła się
szyderczo, pokazując zęby. „Nawet nie będziesz wiedzieć kiedy to zrobisz,
złociutka” i rozpłynęła się w ciemności.
Obudziłam
się cała zdyszana, Xavier już nie spał, potrząsał mną, nawet coś do mnie mówił,
ale przez szok zmieszany ze strachem, nie rozumiałam jego słów. Dopiero jak
mnie mocno przytulił i zaczął głaskać mnie po włosach to się lekko uspokoiłam.
- Ciii – powtarzał. – To tylko zły sen.
- Zły sen? To był koszmar – wydusiłam przez łzy.
- Opowiedz mi go.
Zrobiłam
jak prosił. Powiedziała też, żebym zadzwoniła i opowiedziała go również Hope.
Tak też uczyniłam. Przyjaciółkę bardzo zaniepokoił ten sen. Poradziła mi bym
weekend spędziła w domu i starała się nie używać mocy. Obiecałam, że tak
będzie.
Po
pysznym śniadaniu Xavier odprowadził mnie do domu. Próbował mnie rozśmieszyć,
poprawić jakoś humor, ale mimo jego najszczerszych starań na mojej twarzy nie
pojawił się uśmiech. Byłam przerażona, ta wiedźma mi w pewnym sensie groziła. A
co jeśli miała rację i nie umyślnie pomogę jej wrócić? Nie wybaczyłabym sobie
tego, moi przyjaciele pewnie uznaliby mnie za zdrajczynię. Co robić, co robić,
co robić…? Byłam w kropce, totalnej rozsypce.
Przed
oczami cały czas miałam twarz Teresy. Musiałam przyznać przed samą sobą – byłam
do niej podobna. Podobne rysy twarzy, kształt oczu i ust. To pewnie dlatego tak
szybko uczyłam się rzucania czarów, byłam tak samo potężna co siostra Hekate.
Wiele czarownic zapewne cieszyłoby się z takiej mocy, ale mnie ona wcale nie
napawała radością.
Po
powrocie do domu zamknęłam się w pokoju. Przyszła do mnie Lisa i próbowała
porozmawiać, ale zbyłam ją mówiąc, że dowie się wszystkiego później. Siedziałam
jak na szpilkach czekając na jakąkolwiek wiadomość od Hope lub Penelopy.
Zdawałam sobie sprawę, że znalezienie takich informacji nie należy do łatwych
zadań.
Nagle
drzwi się otworzyły i wkroczyła przez nie pełna dumy Penelopa. Jak zawsze
wyglądała nienagannie w swej długiej, wiktoriańskiej sukni. Tuż za nią dreptały
Hope i Crystal.
- Znalazłyśmy – oznajmiła przyjaciółka.
- Tak szybko? – zerwałam się na tę wieść z łóżka.
- To dość znana przepowiednia lecz zapomniana od
wieków. Na szczęście moja babcia też jest wiekowa – odpowiedziała dziewczyna.
Pani
Hudson wyjęła nie wiadomo skąd pergamin i zaczęła recytować znajdujący się na
nim tekst.
Stara krew nową krwią,
Jedno słowo gorzkimi łzami,
Dziecię Słońca pomiotem księżyca,
Zdrajca ocaleniem.
Po
jej słowach zapadła cisza. Nie potrafiłam zrozumieć sensu usłyszanej treści.
Nigdy nie byłam dobra w zagadkach, a ta z pewnością biła na głowę wszystkie
zagadki świata. W końcu nie wytrzymałam.
- Nie rozumiem. Co to ma być? Kto jest dzieckiem
Słońca? Kto jest tym zdrajcą? Jaka krew? Jakie słowo? – gadałam jak nakręcona.
- Nie wiemy – odpowiedziała mi smutno Crystal.
- Spokojnie, rozgryziemy to – zapewniła mnie Hope.
- A co z moimi powiązaniami z Teresą? – zwróciłam się
do Penelopy.
- Nie znalazłam jeszcze nic na ten temat – odparła
kobieta. – Bardzo możliwe, że nie są to więzy krwi. Często czarownice są
połączone duchowo, na przykład dlatego, że urodziły się tego samego dnia.
Spokojnie dziecko, podejrzewam, że Teresa kłamała nazywając cię swoją rodziną,
chciała cię przestraszyć.
- Mam nadzieję, że to prawda – szepnęłam.
Resztę
popołudnia spędziłam z Hope i Crystal próbując rozgryźć przepowiednię.
Niestety, bez skutku. Następne dni również minęły mi na tym samym. Bałam się
zasypiać, by znów nie spotkać w śnie Teresy. Zdarzało się, że spałam po dwie
godziny dziennie. Cały czas byłam nieprzytomna, nie kontaktowałam, w głowie
brzmiały mi słowa przepowiedni. Było mi niezwykle ciężko. Powiedziałam rodzicom
wszystko co udało mi się odkryć, obiecali mnie wspierać w każdej decyzji. To
tak wiele dla mnie znaczyło, nie wiedziałam jak mogłabym się im odwdzięczyć.
Dziewczyny
radziły mi nie używać zbyt dużo mocy, ćwiczenie zaklęć ograniczyłam do minimum,
zresztą nie potrzebowałam dużo czasu na załapanie nowych czarów. Szybko się
uczyłam. Zastanawiałam się cały czas co ja mam właściwie ze sobą robić. Czułam
się gorzej niż kiedy Alex pił co noc moją krew. Nie zwracałam uwagi na
osłabienie, chciałam pozbyć się problemu raz na zawsze. To oznaczało, że muszę
studiować magię i nie mogę przeoczyć najmniejszego szczegółu. To był mój
aktualny cel, unicestwić Teresę raz na zawsze. Penelopa twierdziła, że nie
jestem z nią związana więzami krwi, ale ja swoje wiedziałam. Podobieństwo było
zbyt duże. Musiałam stawić czoła wyzwaniu, choć ryzyko było ogromne.
Zadzwoniłam do Hope, poprosiłam, by przyszła do mnie. Za godzinę dziewczyna
zapukała do drzwi mojego pokoju i weszła do środka.
- Cześć, co tam? – zapytała uśmiechając się słabo.
Zdawała sobie sprawę w jakiej beznadziejnej sytuacji jesteśmy.
- Chciałam z tobą porozmawiać. Gdzie Crystal? –
spojrzałam za przyjaciółkę, by sprawdzić czy jej kuzynka nie idzie za nią.
- Musiała wracać do domu, jej mama jest w szpitalu.
- Rozumiem.
- Mów o co chodzi lepiej – Hope usiadła obok mnie na
łóżku.
- Pani Hudson mówiła, że mogę być połączona z Teresą
jedynie duchowo, prawda?
- Tak – kiwnęła głową.
- Ja uważam, że tak nie jest.
- Co? – przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.
- Hope, widziałam jej twarz. Miałam wrażenie, że
patrzę na swoje odbicie w lustrze. Albo na zdjęcie mojej mamy. Kolor oczu,
włosy, kształt ust i kości policzkowych. Wszystko się zgadza.
- Nie pomyślałaś, że Teresa mogła specjalnie przybrać
wygląd twojej mamy?
- Tylko, że to nie była moja mama. Pokaże ci coś.
Wstałam i stanęłam na środku pokoju. Spojrzałam na
siedzącą przyjaciółkę i rozpoczęłam pokaz. Nagle wszystkie przedmioty
znajdujące się w pomieszczeniu zaczęły się unosić. Były to drobne przedmioty, a
i tak ilość rzeczy, które udało mi się jednocześnie podnieść siłą umysłu
zrobiła na Hope wrażenie. Cichutko opuściłam wszystko na swoje miejsce i
przeszłam do finału mojego pokazu. W górze znalazły się szafy, pianino oraz
łóżko, na którym nadal siedziała przyjaciółka. Dziewczyna krzyknęła ze strachu
i przesunęła się na środek łóżka, by nie spaść. Po chwili znowu znalazła się na
bezpiecznej podłodze.
Patrzyłam
na zszokowaną Hope. Czekałam na jej reakcję. Miałam tylko nadzieję, że nie
ucieknie z krzykiem, albo nie zwyzywa mnie od wariatek. W sumie sama była
czarownicą.
- Nie znam żadnej wiedźmy, która potrafiłaby panować
nad tyloma rzeczami siłą umysłu. Najczęściej jest to jeden lub dwa przedmioty,
trzy to już kosmos. Ty dopiero co zaczęłaś się uczyć, a już posiadasz taką moc.
Nie rozumiem tego – dziewczyna zaczęła krążyć po pokoju trzymając się za głowę.
- Może to prawda, że jestem potomkiem Hekate?
- To jest tak bardzo nieprawdopodobne, a jednocześnie
tak bardzo możliwe. Erica! Myślisz, że to dlatego twoja babcia się ukrywała?
Może to dlatego nie chciała cię uczyć?
- Babka nie chciała mnie uczyć, bo przypominałam jej
zmarłą córkę – odpowiedziałam chłodno.
- Jak zginęła twoja mama?
- W wypadku samochodowym.
- Uważasz, ze to prawda?
Zatkało
mnie. Przecież tak powiedziała mi Lisa, dlaczego miałaby kłamać?
- Co masz na myśli?
- To, że żadna babcia nie odwraca się od jedynej
wnuczki, bo przypomina jej córkę, która nie żyje. Erica, ja podejrzewam, że
twoja mama zginęła przez moc, nie wiem w jaki sposób mogłoby to się stać, ale
takie jest moje zdanie, a wierz mi, że dużo o tym myślałam – zakończyła smutno
Hope.
Ruszyłam
szare komórki, może słowa Hope miały sens? Wszystko zaczynało mi się
komplikować.
Przyjaciółka
posiedziała jeszcze parę godzin u mnie i wróciła do domu. Ja postanowiłam raz
jeszcze, szczerze porozmawiać z Lisą.
Mama
kręciła się po kuchni, wstawiała do piekarnika ciasto, kiedy weszłam.
- Niedługo będzie gotowy twój ulubiony piernik, już
się nie mogę doczekać świąt! Zostało kilka dni. Cieszy się? – Lisa była cała w
skowronkach.
- Co? Hmm… tak cieszę się, cieszę… - odpowiedziałam
zamyślona. – Mamo, powiedz mi… jak zginęła moja mama?
Lisa
stanęła nagle w miejscu. Odwróciła się do mnie ze zmieszaną miną.
- Mówiłam ci skarbie, że w wypadku samochodowym.
- Na pewno? Przypadkiem nie przez nadużycie mocy?
Lisa
westchnęła.
- Jesteś zbyt bystra.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy?
- Twoja babka mi zabroniła, myślała, że nawet jak
odkryjesz swoją moc to i tak nie będzie osoby, która nauczy cię z niej
korzystać. Dobrze wiesz jak mocno kochałam Doris, jej słowa były dla mnie
świętością. Dlatego skłamałam. Przepraszam cię córeczko – w oczach kobiety pojawiły
się łzy.
- Czyli mama przesadziła i zapłaciła za to życiem?
- Tak. Czarownice w tej rodzinie są niezwykle potężne.
- Bo pochodzą od samej Hekate.
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że jestem zbyt
bystra. Dodatkowo dużo czytam. Od kilku dni nie śpię, żeby znowu nie spotkać w
śnie Teresy.
Lisa
przytuliła mnie, ja stałam sztywno z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Kochanie, błagam cię, nie postępuj jak Agatha. Ją
również prosiłam, żeby nie używała tyle mocy, ale dla niej to było jak
uzależnienie. Uwielbiała czuć się wszechpotężna. To ją zgubiło.
- Obiecuję mamusiu, tylko nie okłamuj mnie więcej,
proszę – przytuliłam Lisę, która już na dobre się rozpłakała.
- Masz moje słowo Erico.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz