wtorek, 27 grudnia 2016

INNI



Niewiarygodne, jak inni ludzie wpływają na nasze zachowanie i to niekoniecznie świadomie. Kiedy ktoś nowy pojawia się w naszym życiu, cieszymy się z jego obecności, szczególnie jeśli połączy nas jakaś więź. Po pewnym czasie zadajemy sobie pytanie „co ja bym bez ciebie zrobił?”, a w przypadku głębszego uczucia – „nie wyobrażam sobie życia bez ciebie”. Mówi się, że życie jest brutalne, całkowicie się z tym zgadzam, mimo że wiele osób takie stwierdzenie odbiera jako negatywnie nastawienie do wszystkiego i wszystkich. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do nowopoznanych.

Na początku znajomości zawsze jest fajnie, kiedy rozmawiacie czujecie zdenerwowanie, boicie się, że powiecie coś niestosownego, co obrazi drugą stronę. Etap poznawania się jest jednym z przyjemniejszych, odkrywacie ile rzeczy Was łączy – „odnalazłem swoją bratnią duszę”.  Prawda jest taka, że to tylko złudzenie, mówicie tak o prawie każdej osobie, z którą macie wspólne zainteresowania. Staracie się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, chodzicie na spacery, zakupy, jecie razem w McDonaldzie, uczycie się razem, a co najważniejsze – wspieracie się wzajemnie. Cudownie, istna sielanka.

Nagle pojawia się problem. Jedna ze stron poczuła coś do drugiej osoby, lecz nie przyzna się do tego, by nie zniszczyć Waszej przyjaźni. Ukrywa swoje uczucie, dusi je w sobie przez co niewyobrażalnie cierpi wewnętrznie. Dni mijają, wydaje się, że między Wami zaczyna coś iskrzyć. Czas upływa nieubłaganie. On zaczyna się jakoś dziwnie zachowywać, często wyjeżdża, przestaje ją całować i przytulać. Ona go o nic nie wypytuje, przecież nie są oficjalnie razem, ani nic. Po pewnym czasie słyszy, że ich pocałunek nic dla niego nie znaczył, ale nie żałuje tego co zaszło. To był dla niej pierwszy nóż wbity w plecy. Po kilku miesiącach dociera do niej wszystko. On kogoś ma, tam, daleko. Gorące łzy cienkim strumieniem spływają po policzkach zranionej duszy. Postanawia zapytać go o to wprost. „Nie wiedziałem jak ci powiedzieć”. To odpowiedź, którą dostaje na swoje pytanie. Jej serce rozbija się na miliard malutkich kawałków. Najpierw popada w załamanie. Stara się uszanować jego prośbę, by pozostali dalej tylko przyjaciółmi. Potem nagle on zrywa kontakty, ona próbuje walczyć, ale bezskutecznie. W końcu odpuszcza.

Ten jeden człowiek zranił ją bardziej, niż wszystkie inne złe osoby, które spotkała w swoim życiu, razem wzięte. Serce nadal ma w rozsypce, popada powoli w depresję. Cierpi, czuje jakby ktoś wbił jej nóż w plecy i to nie raz. Bliscy nie są w stanie pomóc. Mija rok. Inni zaczynają flirtować z nią. Jednak ona, przepełniona goryczą, pamięta jak tamten ją potraktował. Zaczyna ranić innych adoratorów, powolutku staje się zimna i chłodna wobec nich, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Jest wredna i podła, dogryza komu się da, rzuca ironiczne uwagi. Prawie półtora roku później spotyka na swojej drodze kogoś, komu warto dać szansę. Okazuje się, że ta jedna osoba sprawia, iż czuje się ona najszczęśliwsza na świecie. Mimo to nie potrafi okazać tyle ciepła i empatii, na ile druga strona zasługuje. Boli ją to niemiłosiernie. Ona stara się, stara się znowu być tą miłą osobą, którą była jeszcze kilka lat temu. Ale nie może, nie udaje się jej, poległa. Jedyne na co może liczyć to zrozumienie.

Niewiarygodne jak jeden człowiek swoim zachowaniem potrafi doprowadzić do upadku drugiej osoby. Często nie jesteśmy świadomi tego, jak bardzo ranimy naszych bliskich słowem lub czynem. Ludzie są różni, jedni mają silniejszy charakter, inni są bardzo słabi psychicznie. Tym drugim naprawdę niewiele potrzeba, by się załamać. Musimy pamiętać, by za każdym razem, zanim coś zrobimy lub powiemy, przemyśleć skutki tego. Zwykły negatywny komentarz, jest w stanie doprowadzić do tragedii – jak często słyszymy, że ktoś popełnił samobójstwo, ponieważ inni krytykowali go za wygląd. Ona stała się potworem, ale czy miałoby to miejsce, gdyby on inaczej rozegrał karty? Gdyby zareagował? Gdyby zachował się inaczej? Odpowiedzcie sobie na te pytania sami. 


środa, 21 grudnia 2016

HAUL ZAKUPOWY

Mimo tytułu nie będzie to post tylko i wyłącznie o moich nowych nabytkach z galerii. Owszem, pojawią się, nawet ich zdjęcia, ale tylko i wyłącznie jako przykłady. O czym zatem będę pisać? Opowiem Wam o powodach, dla których często kupuję rzeczy, niekoniecznie mi potrzebne. Problem ten dotyczy wielu kobiet, nie zależnie od przedziału wiekowego. Przyczyny nadprogramowych zakupów są różne, indywidualne dla każdej z nas. Mimo wszystko, ten wpis nie jest przeznaczony jedynie dla płci pięknej. Może pomoże wielu panom zrozumieć, dlaczego ich wybranki zostawiają fortunę w galeriach handlowych. Przejdźmy teraz do sedna sprawy. 

Uwielbiam mieć piękne i zadbane paznokcie. Potrafię zmieniać kolory lakierów co dwa, trzy dni. Ostatnio stwierdziłam, że do pełni szczęścia brakuje mi radełka do skórek. W tym celu wybrałam się do Rossmanna, wybrałam sobie obcinaczkę i już miałam iść do kasy, kiedy ujrzałam podwójną sondę do zdobienia paznokci. Zastanowiłam się przez chwilę, biorę. Nie przeszłam nawet paru metrów, gdy zobaczyłam nową kolekcję ślicznych, metalicznych lakierów do paznokci. Szczególnie srebrny wpadł mi w oko. Westchnęłam, wzięłam buteleczkę i poszłam w końcu do kasy. 
Kiedy wracałam do domu zastanawiałam się, dlaczego kupiłam dwie dodatkowe rzeczy. Po pierwsze - sonda mi się przyda przy robieniu wzorków na paznokciach. Po drugie - lakier bardzo mi się spodobał i stwierdziłam, że muszę mieć ten kolor w kolekcji. Proste? Jak budowa cepa. Lecimy dalej. 





Wczoraj kupiłam sobie matową pomadkę w płynie z firmy Golden Rose. Uwielbiam ich szminki matowe, są idealne i mają kolory, które ciężko dostać. Wierzcie mi, za niektórymi się sporo nachodziłam po drogeriach, a w Golden Rose dostałam je od ręki. Lecz, do czego zmierzam... Jakiś czas temu widziałam świetną paletkę z cieniami do powiek marki Wibo. Same moje ulubione odcienie - beże, brązy i złoto. Teraz, po kupnie nowej szminki, stwierdziłam że potrzebuję również tej paletki, ponieważ nie mam pasujących do nowych usta, cieni. Myślę, że większość dziewczyn mnie zrozumie. Zapraszam teraz na ostatni argument.




Na jesieni kupiłam nowe botki, niestety, byłam zmuszona, bo z moimi ukochanymi trampkami musiałam się pożegnać. Kiedy przyniosłam buty do domu, uświadomiłam sobie, iż nie mam pasujących do nich ubrań. Oczywiście, ubierałam się tak, by nie wyglądać jak pozbawiona stylu wieśniara, lecz to nie było to. Pewnego dnia w mojej szkole zobaczyłam dziewczynę, która miała te same buty i do tego czarną, prostą sukienkę z białym kołnierzykiem. Tego właśnie szukałam! Tego potrzebowałam! Sukienki, jak ta którą Julia Roberts miała w reklamie Calzedonia. Co prawda, jeszcze nie kupiłam nowej szmatki, ale przymierzam się. Czekam tylko na dobrą okazję. 

Reasumując - podane przeze mnie przykłady, opisałam bardzo powierzchownie. Z pewnością panie zrozumiały przekaz, ale panowie raczej nie. Domyślam się, że mnóstwo podobnych postów znajdziecie na innych blogach. Ja chciałam ukazać Wam sprawę z mojego, skromnego punktu widzenia. Nie jest nowością, że mózg kobiety działa całkiem inaczej, niż mózg mężczyzny. My stajemy rano przed szafą pełną ubrań i załamujemy ręce, bo nie mamy w co się ubrać. To również jest jednym z powodów, dla którego lecimy do sklepu po jakieś nowe ciuszki. Często wybieramy przy tym znane marki, "przecież wszyscy w nich kupują". Jeśli myślicie panowie, że Wasze żony, narzeczone, dziewczyny zostawiają grube pieniądze w galeriach, bo mają takie widzi mi się, to jesteście w dużym błędzie, choć rzeczywiście, czasami tak jest. 
W skrócie, żeby nie przedłużać, bo i tak się rozpisałam - powodami, dla których kupujemy są:
- zazdrość, że inne mają coś, czego my nie,
- promocje, 
- przekonanie, że potrzebujemy czegoś, co nie zawsze jest prawdą,
- brakujący element do naszej idealnie wymyślonej stylizacji,
Nie wiem, czy cokolwiek z tego zrozumieliście, ale miałam potrzebę podzielenia się z Wami swoimi przemyśleniami. Dziękuję wszystkim za poświęcony czas i dotrwanie do samego końca. Miłego wieczoru ;)

piątek, 16 grudnia 2016

Tarja Turunen - The Shadow Self - recenzja



5 sierpnia odbyła się premiera nowego krążka Tarji Turunen – The Shadow Self. Z tej okazji pragnę podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat tego wydawnictwa. Album był bardzo wyczekiwany, zarówno przez fanów artystki jak i osoby, które niekoniecznie śledzą jej karierę. Słowa Tarji, że jest to jej „najcięższy” muzycznie krążek wszystkich zaintrygowały. Dodatkowo sposób promocji tej płyty również był dość wyjątkowy – mało kto wydaje prequel albumu. Przejdźmy może teraz do samych utworów.



INNOCENCE
Kiedy pierwszy raz usłyszałam ten utwór wpadłam w zachwyt, z którego nie potrafiłam wyjść, aż do premiery The Shadow Self. Uważałam tą kompozycję za arcydzieło. Jak wiecie, Tarja nie raz wykorzystywała motywy z muzyki klasycznej w swoich piosenkach. Tak jest i tym razem. W Innocence można usłyszeć Etiudę Rewolucyjną Fryderyka Chopina. Wiele osób twierdzi, że artystka skrzywdziła dzieło naszego wielkiego kompozytora, lecz nie jest to prawda. Turunen nigdy dokładnie nie odzwierciedla klasycznych kompozycji, które wykorzystuje w swoich utworach, jedynie nawiązuje do nich. Zawsze są one delikatnie zmienione i jednym się to podoba, a drugim nie.


Tarja - "Innocence" Official Video


DEMONS IN YOU
Spodziewałam się po tym numerze czegoś lepszego, szczególnie, że obok Tarji można usłyszeć wokalistkę Arch Enemy, Alisse White-Gluz.  Myślałam, że ta piosenka będzie miała mroczny klimat połączony z ciężkimi, gitarowymi riffami. Tak naprawdę jest ona dość skoczna, zakręcona. Pierwsze moje skojarzenie z nią, jakie przyszło mi na myśl, to „disco rock”. Growl Alissy niestety tego utworu nie uratował.



NO BITTER END
Utwór znany od 20 kwietnia. Pojawił się na prequelu The Brightest Void. Ma swoich zwolenników i przeciwników. Wersja z The Shadow Self została lekko zmodyfikowana. Fajny, rockowy kawałek, lecz nie pasujący do Tarji i jej dotychczasowego stylu.


Tarja - "No Bitter End" Official Video


LOVE TO HATE
Piękny, emocjonujący utwór. W tle można usłyszeć instrument pochodzący z dalekiego wschodu – sitar. Piosenka ma ciekawy nastrój, a kontrabas nadaje jej powagi.



SUPREMACY
Cover zespołu Muse. Pierwszy raz można go było usłyszeć podczas letnich festiwali, m.in. Hellfest, Woodstock. Gitarowe riffy i operowy głos Tarji nadaje tej kompozycji nowego, ostrzejszego charakteru. Na początku utwór nie przypadł mi do gustu, dopiero po obejrzeniu transmisji z 22 Przystanku Woodstock naprawdę go polubiłam. Artystka pokazała w nim swoje możliwości wokalne. Należą się jej gratulacje. Szkoda tylko, że jest to cover, a nie jej własne kompozycja. Gdyby Tarja poszła w tym kierunku byłabym w niebo wzięta.




THE LIVING END
Wspaniała ballada, w której zostały wykorzystane dudy. Zagrana na gitarze akustycznej, nadaje się idealnie do posłuchania podczas chwili relaksu na hamaku.



DIVA
Początek kompozycji przenosi nas do nadmorskiej przystani. Słychać mewy,  charakterystyczny dźwięk portu, do którego przybijają statki oraz szum rozmów. I nagle zaczyna się teatralny utwór. W refrenie Tarja przejmująco wyśpiewuje „Just look like a Diva”. Całość przypomina mi trochę Anteroom of Death, które również miało specyficzny, teatralny charakter.




EAGLE EYE
Piosenka, którą mogliśmy usłyszeć na prequelu The Brightest Void, jednak wersja z The Shadow Self przeszła wielką zmianę. Jest ona cięższa dzięki ostrym, gitarowym riffom oraz wspaniałej grze Chada Smitha (Red Hot Chili Peppers) na perkusji. Swoje pięć minut miał w tym utworze również brat Tarji, Toni Turunen, który świetnie się spisał podczas swojej solowej partii wokalnej oraz wzniosłej końcówce kompozycji. Mogę z czystym sumieniem rzec, że dzięki The Shadow Self zakochałam się w Eagle Eye na nowo.



UNDERTAKER
Zdecydowanie mój numer jeden na albumie. Zaczyna się spokojnie, a potem stopniowo nabiera rozpędu dzięki perkusji, która odgrywa w tym utworze ważną rolę. Kompozycja lekko gotycka. Przyznam szczerze, że już sam tytuł mnie zaintrygował kiedy światło dzienne ujrzała tracklista płyty. Przeczuwałam, że polubię tą piosenkę. Z drugiej strony zdziwił mnie taki tytuł. Grabarz kojarzy się ze śmiercią i chowaniem zmarłych. Mimo wszystko nie zawiodłam się jak w przypadku Demons In You. Uważam, że Tarja przy tym utworze spisała się na ocenę celującą.



CALLING FROM THE WILD
Kolejny rockowy kawałek, choć początek może być mylący podczas pierwszej styczności z tym utworem. Kompozycja energiczna i podobnie jak w Supremacy można usłyszeć możliwości głosu artystki. Fani mogli go usłyszeć przedpremierowo podczas letnich festiwali.




TOO MANY
Pierwszy kolos w solowej karierze Tarji. Do 7 minuty mamy do czynienia ze spokojną, przejmującą kompozycją. Potem następuje cisza do 11 minuty i nagle uderzają w nas ostre riffy oraz energiczna gra perkusji, które po chwili zamieniają się w… techno! Tego po Tarji się nie spodziewałam. Po elektronicznej wstawce znów następuje ciężkie granie, a na samym końcu można usłyszeć mówiącą Tarję. Nie wiem co dokładnie mówi, ponieważ słowa są niewyraźne, ale można usłyszeć „so fast” lub „too fast”. Odniosłam wrażenie jakby Turunen była na próbie i po skończonej piosence mówi coś w żartach do reszty muzyków.



Biorąc pod uwagę całość, oceniam album na naciągane 9/10. Nie jest on idealny, ale jak dla mnie przebija swojego poprzednika, czyli Colours In The Dark. Jest on krokiem milowym w solowej karierze Tarji. Mam wielką nadzieję, że artystka będzie podążać w tym kierunku, ponieważ jest on bardzo dobry. Kto wie, może następny album naprawdę powali nas na kolana?