czwartek, 26 stycznia 2017

Z PAMIĘTNIKA MOLA KSIĄŻKOWEGO

Hej, hej, hej! Moje ferie zbliżają się nieubłaganie szybko ku końcowi, więc mam coraz mniej czasu na blogowanie. Dzisiaj przychodzę do Was z postem, który będzie w pewnym sensie recenzją. Jako, że jestem niezłym książkoholikiem taki wpis wcześniej czy później musiał się tu pojawić. Pragnę Wam przedstawić parę naprawdę świetnych pozycji do czytania, lecz jednocześnie kilka skrytykować, opowiem również jak na przełomie okresu dorastania, zmieniał się mój gust. Należy wspomnieć, że jeśli chodzi o książki i muzykę, to jestem strasznie wybredna. Żeby było łatwiej podzielę post na trzy części: szkołę podstawową, gimnazjum oraz technikum. Zaczynajmy przedstawienie!

1. SZKOŁA PODSTAWOWA

Pamiętam, że w tamtym okresie nie rwałam się raczej do czytania. W drugiej klasie nasza wychowawczyni kazała założyć nam zeszyty, tzw: czytelniczki, gdzie były trzy kolumny - data, czas poświęcony na czytanie oraz podpis rodzica. Początki były ciężkie, również dlatego, że nie miałam w domu za bardzo książek, które jako dziecko mogłam czytać. Miałam elementarz oraz książeczki do nauki liczenia, ale ile można czytać to samo? W pewnym momencie czytałam nawet bajkę o chorym kotku, który leżał w łóżeczku. Jak się domyślacie, moje wyniki na tle klasy były bardzo słabe. Nie pamiętam jak to się stało, że mama zaproponowała mi kupienie nowej serii o Harrym Potterze. Wiem, że miałam troszkę kieszonkowego odłożone, resztę mi dołożyli rodzice i dziadkowie. Prawdę mówiąc, zgodziłam się, nie będąc do końca świadomą na co się godzę. Niedługo potem listonosz przyniósł mi do domu całą sagę i nagle zaczęło się wielkie czytanie. Po powrocie ze szkoły od razu brałam Harry'ego i siadałam wygodnie gdzieś w kąciku. Już parę dni później dołączyli do mnie rodzice. We trójkę wieczorami czytaliśmy nawet po kilka godzin. 

Jakoś w klasach 4-6 zainteresowałam się "Nowymi przygodami Mikołajka", autorstwa René Goscinnego oraz Jean-Jacques'a Sempégo (ilustracje). Nieźle bawiły mnie pomysły głównego bohatera i jego kolegów. Szybko przebrnęłam przed dwa tomy, następne na celowniku były "Nieznane przygody Mikołajka". A wszystko dlatego, że w szkolnej bibliotece trafiłam na dużo straszą książeczkę o Mikołajku. Po tej krótkiej przerwie wróciłam do Pottera i dokończyłam sagę. Czemu zrobiłam przerwę? Przez filmy. Mimo wszystko z czystym sumieniem stwierdzam, że książki są DUŻO LEPSZE i polecam przeczytać je każdemu, kto choć trochę interesuje się chłopcem, który przeżył. Tutaj już chyba nie mam nic więcej do powiedzenie. Okres podstawówki pamiętam jak przez mgłę, więc chyba na tym zakończę. 


2. GIMNAZJUM 

W gimnazjum dość mocno się zmienił mój gust. Był to czas fascynacji wampirami, wilkołakami oraz czarownicami. Zaczęło się od "Pamiętników Wampirów" autorstwa L.J.Smith. Pierwszy tom dosłownie pochłonęłam. Spodobał się on nie tylko mi, razem ze mną czytywała "Pamiętniki" moja ciocia. Obydwie zachwycałyśmy się Eleną oraz braćmi Salvatore. Ale chwila - dlaczego główna bohaterka została uśmiercona już w pierwszym tomie?! I właśnie tu się wszystko zaczęło psuć. Druga część opowiadała o cudownym zmartwychwstaniu Eleny, jej magicznych skrzydłach mocy oraz polowaniu na lisiego demona z dziewięcioma ogonami, który w dodatku miał siostrę. Te skrzydła mocy były tak bardzo naciągane i z deka żałosne, ale przebrnęłyśmy z ciocią przez drugi tom. W trzecim to już normalnie autorka stworzyła jakieś sci-fi: bohaterowie przenieśli się do alternatywnego wymiaru. Magic! Już nie pamiętam co tam robili, w jaki celu, ale ja czytałam tom trzeci i czwarty i nie ogarniałam co czytam. Strasznie to było pogmatwane. Mimo że seria ma około 10 tomów (chyba), to ja kupować skończyłam już przy czwartym. Czy polecam? Średnio. A co z serialem? Oglądałam do połowy drugiej serii, ale od koleżanki wiem, że nie jest w ogóle nagrywany na podstawie książek. To dwie różne bajki. 

Po nieszczęsnych wypocinach pani Smith, wzięłam się za "Wampiry z Morganville" autorstwa Rachel Caine. Saga ma 11 tomów, ale wierzcie mi - warto czytać. Książki nie nudzą, główni bohaterowie wiecznie mają ręce pełne roboty, a ich przeciwnicy są naprawdę świetnie wykreowani. Ale zaraz, zaraz... O czym opowiada seria? Claire Danvers idzie na studia do Morganville. Niestety, w akademiku jest prześladowana przez tutejszą królową - Monicę Morrell. Claire postanawia wynająć sobie coś w mieście. Tak oto trafia do domu Michaela Glassa, gdzie oprócz właściciela poznaje jego przyjaciół - Eve Rosser oraz Shane'a Collinsa. I właśnie od tej chwili zaczynają się dziać dziwne rzeczy, ale nie będę o nich pisać. Sami przeczytajcie. Naprawdę gorąco polecam. :)

"Kroniki Rodu Drake'ów" to również jedna z moich ulubionych wampirycznych serii, autorstwa Alyxandry Harvey. 
  
"Solange Drake jest pierwszą dziewczyną, która przyszła na świat w rodzinie wampirów. Od zawsze wiedziała, że jej przeznaczeniem jest zostać królową wszystkich wampirzych plemion. A to oznacza, że ze wszystkich stron grozi jej niebezpieczeństwo - od wampirów-zalotników pragnących pojąć ją za żonę, po łowców nagród, których zamiarem jest zgładzić Solange i całą jej rodzinę. Kiedy zostaje uprowadzona, jej starszy brat Nicholas i najlepsza przyjaciółka Lucy wyruszają jej na ratunek." 

Solange ma aż siedmiu braci! Lucy żartobliwie mówi o nich "królewna Śnieżka i siedmiu głąbów". Jest najmłodsza z całego rodzeństwa. Ogólnie rzecz biorąc, cała seria opowiada jej przemianę w wampira (jeśli się nie mylę to do 16 roku życia była człowiekiem, podobnie jak jej bracia i dopiero potem przechodzi przemianę w wampira), czyhające na nią zagrożenia oraz niezwykłe, dziwne "rzeczy", które się z nią dzieją, albowiem Solange po przemianie wyrósł jej, na przykład, drugi rząd kłów.  Dodatkowo w każdym tomie mamy miłosną opowieść - w pierwszym tomie przedstawiony jest romans pomiędzy Nicholasem oraz Lucy, w drugim tomie jest przybliżona strefa sercowa Logana i tak dalej, od najmłodszego brata do najstarszego. Bardzo fajnie pomyślane, ponieważ nie mamy ciągle tylko o Solange. Kocham, kocham, kocham i jeszcze raz KOCHAM! Jedyne co mi się nie podoba to to, że ostatni tom serii nie został wydany w wersji papierowej. 

"Dziewczyny z Hex Hall", autorstwa Rachel Hawkins, opowiada o szesnastoletniej Sophie Mercer, która przez swoją magiczną moc namieszała trochę na studniówce. Została za karę wysłana do poprawczaka dla wiedźm, wampirów i elfów - Hex Hall. Szybko dowiaduje się, że nie dawno doszło tam do morderstwa. I tu się zaczyna historia. Książka fajna, przyjemna w czytaniu, dużo humoru. Nie wiem co jeszcze... Jeśli ktoś lubi lekkie lektury to "Hex Hall" jest dla niego. Wyszedł również drugi tom, "Dziewczyny z Hex Hall - Diable Szkło", który jest dużo ciekawszy od pierwszej części. Polecam serdecznie na przygnębiające wieczory. 

"Świat Nocy" to trylogia autorki "Pamiętników Wampirów". W tym przypadku jednak nie zawiodłam się. W każdej części przedstawione są historie trzech, niby różnych, bohaterów. Z każdym tomem te historie są coraz ciekawsze, aż w ostatnim wszyscy się nagle spotykają w chwalebnym celu. Ta seria tak strasznie mi się podoba, że czytałam ją już chyba trzykrotnie. Nie potrafię tego opisać, to należy samemu przeczytać. Gorąco polecam! 

I na koniec zostawiłam kochanego wujka Riordana. Rick Riordan stworzył takie serie jak: "Percy Jackson i bogowie olimpijscy", "Kroniki Rodu Kane", "Olimpijscy Herosi", "Magnus Chase i bogowie Asgardu" oraz "Apollo i boskie próby", lecz tego jeszcze nie czytałam. Co mi się podoba w stylu Riordana? Nawiązanie do mitologii starożytnych. Każda seria oparta jest na innej - Jackson na greckiej, kroniki na egipskiej, Herosi na rzymskiej, Magnus na nordyckiej. Żeby było śmiesznej te wszystkie serie są połączone. Na przykład Annabeth, przyjaciółka i ukochana Percy'ego jest kuzynką Chase'a. I mimo tych samych nazwisk to nie skojarzyłam tego faktu. Jeśli nie lubicie się uczyć mitologii, to te serie są dla Was. Wystarczy, że przeczytałam Jacksona i z mitologii na języku polskim miałam celujący. Teraz moja marzenie się spełniło i Riordan zaczął pisać o mitologii nordyckiej - modlitwy zostały wysłuchane. W sumie, ciekawe czy zainteresowałby się mitologią słowiańską. Polecam pasjonatom mitów i legend starożytnej Grecji, Rzymu czy Egiptu. Dla mnie wujka Riordana nigdy dość. :)


3. TECHNIKUM

 W szkole średniej powiem szczerze, że poszłam bardziej w kierunku fantasy. Skończyłam z wampirami. Jeśli chodzi o fantasy to przede wszystkim polecam książki Ilony Andrews oraz Petera V. Bretta. Andrews stworzyła razem z mężem takie perełki jak "Seria o Kate Daniels" (kocham, Kate jest najlepszą bohaterką na świecie) oraz "Na Krawędzi" i "Księżyc nad Rubieżą". Brett natomiast napisał sagę "Malowanego Człowieka", w skład której wchodzą po dwa tomy "Malowanego Człowieka", "Pustynnej Włóczni", "Wojny w Blasku Dnia" oraz "Tronu z Czaszek", łącznie daje nam to 8 tomów plus mały dodatek "Wielki Bazar. Złoto Brayana". Jestem w siódmym tomie, więc nie wiem jeszcze jak się to skończy, ale jeśli potrzebujecie pomysłów na rozprawkę na maturę to ta seria jest idealna. Ile ja już razy pisałam o Arlenie, czy Leshy... No, ale ogólnie to seria opowiada o świecie zdominowanym przez demony, zwane Otchłańcami. Ludzie po wielkiej wojnie zapomnieli o ochronnych runach, nie potrafię ich dokładnie rysować przez co demony przedzierają się przez bariery i... Arlen Bales po śmierci matki, którą zabił demon, ucieka od ojca do Wielkich Miast. Szanse na przeżycie w nocy ma zerowe. A jednak udaje mu się. Uczy się sztuki tworzenia runów, zostaje posłańcem, czyli śmiałkiem, który nie lęka się nocy. Następnie podróżuje do Krasji, gdzie w wyniku odkryć, można by rzec archeologicznych, poznaje starożytne runy wojenne oraz odnajduje Włócznię pradawnego wodza Krasji. Niestety, jego przyjaciel Jardir na widok broni, kierowany podszeptami żony Inevery, próbuje zabić Arlena jednakże, kiedy widzi, że to bezskuteczne, nieprzytomnego pozostawia na pastwę demonów na środku pustyni. Długo mogłabym pisać o tym jak Arlen wytatuował swoje ciało w runy, jak stara się przekazać poznaną wiedzę pozostałym ludziom z Zielonych Krain oraz o najeździe i podbojach Krasjan. To po prostu trzeba przeczytać.

Kate Daniels to najemniczka, jednak jej przygody są tak genialne, że nie będę robić spoilerów. Dam Wam tylko opis, który mam nadzieję zachęci Was do sięgnięcia po tą lekturę. To musi Wam wystarczyć, naprawdę gorąco polecam. :)

"Technologia przeciw magii. Słowa kontra czary.
Atlanta przyszłości. Arena walk magii i technologii. Wampirze hordy na usługach Panów Umarłych grasują po mieście.
Kate Daniels – pyskata dziewczyna, w której żyłach płynie krew i magia – dowiaduje się o śmierci swojego opiekuna. Musi dokonać wyboru – komu zaufać, z kim współpracować. Spojrzeć w oczy Władcy Bestii i dołączyć do Gromady? Wejść w układ z kotołakami i szczurołakami?
Ofiara woła o pomszczenie, krwawa zagadka o rozwikłanie" 






Pozostałe książki widoczne na zdjęciu wyżej to pozycje na mojej liście, z którymi zamierzam się dopiero zapoznać. Parę osób w mojej rodzinie je czytało i mówią, że są naprawdę dobre i godne polecenia. Są to: Olga Gromyko "Rok Szczura", L.A.Weatherly "Trylogia anioła" oraz Kathleen Duey "Wskrzeszenie magii". Czytaliście je? Jeśli tak to napiszcie czy warto się z nimi zapoznać. Ode mnie to tyle na dziś. Wiem, że post bardzo długi, ale na temat książek mogę gadać i pisać godzinami. Mam nadzieję, że się on Wam spodobał. Kto wie, może pójdziecie za moją radą i przeczytacie polecone przeze mnie książki. Życzę Wam miłego popołudnia. :) 

P.S. Jak podoba się nowy wygląd bloga? :)



The play is done
The curtain`s down

All the tales are told
All the orchids gone
Lost in my own world
Now I care for dead gardens

niedziela, 22 stycznia 2017

PODSUMOWANIE ROKU 2016



Niedługo koniec stycznia, a ja nadal nie zrobiłam podsumowania 2016 roku. Oj, co to był za rok… Był to czas niezwykłych spotkań oraz spełniania marzeń... Ale do rzeczy – opiszę w tym poście tylko kilka najważniejszych dla mnie wydarzeń. Zaczynajmy!

28 czerwca – do mojego domu zawitał Tygrys! Pamiętam jak go przyniosłam, był taką małą, słodką, burą kuleczką. Nie mogłam zostawić go ani na chwilę samego, bo od razu zaczynał płakać. Przez kilka pierwszych nocy, jego piski nie dawały domownikom spać, ale spędzałam z nim naprawdę dużo czasu i szybko się przyzwyczaił do nowego otoczenia. Szybko okazało się, że mój kocurek ma charakterek – jak był młodszy to uwielbiał gryźć palce i drapać. Spędziłam z nim całe wakacje, pilnowałam jak oka w głowie, starałam się zapewnić mu jak najlepsze warunki, bawiłam się z nim w każdej wolnej chwili, czasami nawet całymi dniami. Teraz jest moim ukochanym, kocim dzieckiem i nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego.



 

26 sierpnia – koncert NIGHTWISH! Kiedy przeczytałam wiadomość o tym wydarzeniu, nie wierzyłam w to, że tam pojadę, tym bardziej, że zespół grał na Czad Festiwalu. Ale udało się, kupiłam bilet i w drogę! Prawdę mówiąc cudem dotarłam na ten koncert. Miałam niezbyt przyjemne przygody w trakcie podróży, ale się udało. Zespół dał z siebie wszystko na scenie, set niestety był bardzo krótki, nad czym ubolewam, ale w dalszym ciągu to było magiczne. Stałam przy barierkach prawie 2 godziny czekając, aż show się rozpocznie. Kiedy ich w końcu zobaczyłam to czułam się jak najszczęśliwsza osoba na ziemi. Zagrali moje ukochane utwory, takie jak „Ever Dream” oraz „Ghost Love Score”. Od piątej klasy podstawówki marzyłam o tym! Dodatkowo przed koncertem spotkałam się z cudowną ekipą forum Dream Emporium. Wspaniale było w końcu na żywo zobaczyć tych ludzi, którzy byli mi naprawdę bliscy. Rozmowom, śmiechom i zdjęciom nie było końca. Żałuję tylko, że tak mało czasu mieliśmy.



5 grudnia – koncert TARJI TURUNEN! Na to wydarzenie również czekałam od podstawówki. Była wokalistka Nightwish już lata temu skradła moje serce swoim kilkuoktawowym sopranem lirycznym. Informacja o koncercie pojawiła się dzień po moich urodzinach, czyli 15 sierpnia. 17 sierpnia bilety weszły do sprzedaży, a 18 sierpnia już miałam swoją wejściówkę. Prawdę mówiąc, kupiłam ten bilet nawet nie mając pewności, że pojadę, ale znowu się udało. W Warszawie byłam już 4 grudnia, trochę pozwiedzałam, a nazajutrz mogłam się wyspać i miałam sporo czasu na przygotowania do tego ważnego dla mnie wydarzenia. Jak wiecie Tarja jest moją wieloletnią idolką i poświęciłam jej dużą część życia. I znów przed koncertem spotkałam się z moją ukochaną, internetową rodzinką. Część osób widziałam po raz drugi, ponieważ byli oni również na koncercie Nightwish, ale resztę widziałam po raz pierwszy i też żałuję, że tak mało czasu im poświęciłam. Show Finki doprowadziło mnie do łez. Szczególnie, że zagrała utwory o których marzyłam, by usłyszeć na żywo – „Lucid Dreamer” oraz „Undertaker”! Skakałam i śpiewałam razem z nią. Magia, po prostu magia!


Na koniec zostawiłam to co najważniejsze, czyli moją wewnętrzną przemianę. Ubiegły rok sprawił, że zaczęłam wierzyć w samą siebie. Przestałam być szarą, nieśmiałą myszką, teraz znam swoją wartość, stałam się pewniejsza swoich decyzji. Ludzie, których poznałam i z którymi się mocno zaprzyjaźniłam, nauczyli mnie, że warto dążyć do spełniania swoich marzeń i nie powinnam dusić ich w sobie. Dzięki ich wsparciu zaczęłam pisać opowieść, pt: „Malachitowe Ostrze”, które w głębi duszy marzę wydać w formie papierowej. Może się to mi kiedyś uda, nigdy nic nie wiadomo. Dodatkowo myślę nad zrobienie tatuażu  - byłby to cytat z utworu Nightwish „Sleeping Sun”, a brzmi on następująco: „For my dreams I hold my life, For wishes I behold my nights…”.  Nie wiem tylko jeszcze, gdzie bym chciała go umieścić, myślałam nad przedramieniem, ale wtedy w pracy mogłoby być tak, że zmuszona byłabym go zakrywać, a nakładać bluzki z długim rękawem w upał mi się nie uśmiecha. Bardzo chciałabym zrobić ten tatuaż pod obojczykiem, ale zastanawiam się czy wytrzymam ten ból. Tak, czy siak, teraz jestem z pewnością bardziej asertywna, jak coś mi się nie podoba to nie ukrywam tego, przez co czasem może się wydawać, że jestem okrutnie szczera. Mimo wszystko, wolę taką siebie, niż te ciepłe kluchy, którymi byłam niegdyś.Dodatkowo, w tym roku poznałam takie wspaniałe zespoły jak Avatar i Immension. Ten drugi jest mało znany, był supportem Tarji na koncercie w Warszawie i kiedy założyłyśmy z przyjaciółkami stronę Immension Poland to członkowie zespołu bardzo się ucieszyli - dodali nas do znajomych, pisali o nas na swoich profilach na Facebooku oraz Instagramie, a dodatkowo dostajemy niektóre informacje wcześniej, zanim zostaną podane publicznie.

Czy mam jakieś postanowienia na rok 2017? Oczywiście. Przede wszystkim chcę zdać maturę, ponieważ w tej chwili to jest dla mnie priorytetem. Muszę zadbać o swoją przyszłość, chciałabym pójść na studia. Zamierzam również pójść na dni otwarte do szkoły muzycznej i sprawdzić, czy mam jakieś szanse na egzaminach do tejże szkoły. Od dawna marzę, by nauczyć się śpiewu klasycznego i teraz w końcu uwierzyłam w siebie na tyle, by spróbować. Czasem trzeba zrobić coś dla siebie samego. Dodatkowo zamierzam się wybrać na najbliższy koncert Tarji Turunen w Polsce, oraz, jeśli będą takie, to na koncerty zespołów Rammstein, Avatar, Immension oraz Motionless In White. Pragnę też spotkać raz jeszcze moją wspaniałą ekipę koncertową. I, oczywiście, kupić więcej płyt do swojej muzycznej kolekcji, a także skończyć pisać, po prawie roku, „Malachitowe Ostrze”. Plus, zamierzam wrócić do naturalnego koloru włosów, ponieważ zdałam sobie w końcu sprawę, że czarny nie jest dla mnie, wyglądam jak trup, bo mam potwornie jasną karnację. Dzięki temu będę mogła zmieniać kolor włosów dowolnie, za pomocą szamponów koloryzujących.

To chyba tyle ode mnie. Ciekawe ilu z Was dotrze do samego końca. Jeśli czytacie to zdanie, to dajcie znać w komentarzach - będzie mi bardzo miło. c: Buziaki ;*

wtorek, 17 stycznia 2017

"NIE DAM ZŁAMANEGO GROSZA NA WOŚP!"

Witam. Ostatnio polskim Internetem zawładnął szokujący artykuł o księdzu, który podczas kazania powiedział, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zbiera pieniądze na "aborcję i eutanazję". Wspominał też o "mordach i gwałtach" na Przystanku Woodstock, oberwało się również wolontariuszom, bo przecież "na mszę świętą nie przyszli, a doją ludzi". Ksiądz nie przejął się również tym, że parafianie wychodzili z kościoła zbulwersowani, skomentował to następująco: "Ja byłem zbulwersowany przez pół mszy, patrząc jak pani odwrócona do mnie tyłkiem ściąga pieniążki od biednych ludzi, którzy idą na mszę świętą". A podobno z ambony powinno się szerzyć miłosierdzie, a nie nienawiść. To, czy ktoś idzie na mszę czy nie, to jego prywatna sprawa i jako osoba wierząca uważam, że taka osoba sama za to odpowie. 

Kontrowersyjna wypowiedź kapłana zapoczątkowała istną burzę - starsze pokolenie jak najbardziej popiera księdza, młodzież natomiast - Jurka Owsiaka. Należy też wspomnieć o tym, że w tym roku WOŚP nie miał lekko. TVP2 nie zgodziła się na transmisję finału, ba, nawet wymazała charakterystyczne serduszko z kurtki bodajże jakiegoś ministra, który udzielał dla nich wywiadu. Niektórzy ludzie to jednak zapomnieli ile niewinnych żyć uratował sprzęt zakupiony przez Orkiestrę dla dziecięcych szpitali w całej Polsce. 

Prawdę mówiąc, czuję się trochę urażona słowami księdza - niejednokrotnie byłam wolontariuszką WOŚP i wierzcie mi, że nie jest to łatwa praca. Finał Orkiestry jest w styczniu, kiedy jest okres największej zimy w naszym kraju, i naprawdę wolontariusze są narażeni na ogromny mróz, ale wiecie czemu się tak poświęcają? Bo mamy świadomość, że robimy coś dobrego. Że za te nazbierane pieniążki zostanie zakupiony sprzęt do ratowania życia! Niewinnego życia małych dzieci! 

Ludzie, którzy rzucają oszczerstwa w stronę Jurka Owsiaka to dla mnie hipokryci. Bo co? Bo Woodstock to zbiorowisko satanistów i osób popierających "aborcję i eutanazję"? Proponuję najpierw tam pojechać i zobaczyć to miejsce na własne oczy, a dopiero później oceniać. Bo Owsiak ukrywa dokumenty fundacji przed opinią publiczną? Nawet jeśli tak jest, to wali mnie to. Dopóki robi coś dobrego, to niech sobie je ukrywa, to jego sprawa. Bo TVP2 poświęca zbyt dużo czasu antenowego na transmisję i lansowanie finału? Myślicie, że jakby poświęcić ten czas reklamodawcom to zbierze się więcej pieniędzy? Może tak. Pytanie tylko, czy oni przekażą te pieniądze na cel charytatywny? Bo Owsiak obsadza najważniejsze funkcje w fundacji własną rodziną? Każdy człowiek ma w sobie coś z egoisty. Może tylko im ufa na tyle, by takie stanowiska nimi obsadzać? Gdybyście mieli własną firmę to też większość z Was, by zatrudniła swoich bliskich. Prawda? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami, w duchu. W końcu lepiej dać zarobić komuś z rodziny niż obcemu. I najlepszy tekst jaki do tej pory słyszałam - bo Owsiak na tym zarabia. Ludzie! Każdy zarabia w ten czy inny sposób. Nawet jeśli ktoś jest sam dla siebie szefem. To też człowiek i musi za coś żyć. 

Te wszystkie wymówki są śmieszne. Dopóki fundacja WOŚP robi coś dobrego, kupuje sprzęt ratujący życie dla dziecięcych szpitali, to nie powiem na nich złego słowa i będę wspierać ich działalność co roku, nawet jeśli nie są bez skazy. Pamiętajcie, że Orkiestra obejdzie się bez waszej złotówki. Ale czy Wy obejdziecie się bez sprzętu WOŚP, kiedy będzie on dla Was lub waszych bliskich jedynym ratunkiem? Mimo wszystko warto pomagać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy pomoc będzie potrzebna nam.

#wosp2017 #wspieramWOŚP #WielkaOrkiestraŚwiątecznejPomocy


P.S. No, i pamiętajcie, że przecież na Woodstocku aż roi się od gejów i lesbijek, więc jak jesteście nietolerancyjnymi homofobami to jednak nie radzę jechać. Pozdrawiam.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

OPOWIEM WAM JEJ HISTORIĘ

"Dlaczego słuchasz tych wrzasków? To nawet nie jest śpiew! Czemu ubierasz się jak satanistka? Co to za jakieś wynalazki czczące szatana?" - to tylko część komentarzy na temat słuchanej przeze mnie muzyki, z którymi się w życiu spotkałam. Zwykłych, "normalnych" ludzi takie rzeczy jak growl lub scream szokują i w sumie się im nie dziwię - sama jak zaczynałam przygodę z metalem obiecywałam sobie, że nie będę słuchać jak ktoś rzyga. Niestety, nie wyszło. No, ale jak to się w ogóle stało, że zaczęłam słuchać ciężkich brzmień? Rozsiądźcie się wygodnie w fotelu, z ciepłą czekoladą i posłuchajcie bajeczki.

Styczność z muzyką metalową miałam od dziecka. Mój tata słuchał takich zespołów jak Queen, System Of A Down, Iron Maiden, Rammstein czy Nightwish. Gdybym miała wskazać piosenkę, kojarzącą się z okresem przedszkola, to bez wahania wskażę "Wishmaster" Nightwish'a, który rozbrzmiewał w naszym samochodzie za każdym razem, gdy jechaliśmy do babci. Dziwne? Trochę. Już wtedy ten utwór skradł moje serce, ale nikomu się do tego nie przyznałam, jedynie nuciłam go sobie pod nosem podczas zabawy. Wtedy nawet nie wiedziałam co to Nightwish. W pierwszych klasach podstawówki doszło do tego, że siedziałam z ojcem i słuchaliśmy piosenek Rammstein'a. 

Nie wiem kiedy dokładnie porzuciłam zainteresowanie ciężkimi riffami gitarowymi, a zaczęłam słuchać Lady Gagi, Cascady czy Basshuntera. Myślę, że to wpływ rówieśników tak na mnie zadziałał. Chciałam być na topie, jak wszyscy. Na szczęście w czwartej albo piątej klasie, tata włączył całej rodzinie ostatni koncert Nightwish z Tarją Turunen "End Of An Era". I wtedy już wiedziałam, że nie ma dla mnie ratunku. Głos wokalistki mnie oczarował, nie wiedziałam nawet jak się nazywa, a już chciałam śpiewać jak ona. Ich muzyka wydawała mi się wtedy taka idealna, ta harmonia dźwięków skradła moje serce. Po obejrzeniu paru utworów live, nie mogłam potem przez długi czas wyjść z zachwytu. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam tatę co to za ludzie, a on z uśmiechem dał mi wszystkie płyty zespołu i życzył miłego słuchania. Każdego popołudnia wybierałam kilka piosenek, które po tytułach wydawały mi się fajne i katowałam je do samego wieczoru. Słuchałam ich śledząc jednocześnie tekst, dzięki czemu teraz wiele numerów potrafię zaśpiewać z pamięci. 26 sierpnia 2016 roku zobaczyłam zespół na żywo podczas Czad Festiwalu. Łzom szczęścia nie było końca.



Po jakimś roku, kiedy znałam już cały dorobek Nightwish'a, zaczęłam odczuwać, że ten jeden zespół to za mało. Chciałam więcej i więcej ciężkich brzmień. To był okres fascynacji kulturą EMO, dlatego nie dziwne, że natknęłam się wtedy na takie zespoły jak Asking Alexandria czy Black Veil Brides. Obydwie kapele bardzo polubiłam, maglowałam ich muzykę non stop, byłam na ich koncertach. Pamiętam moje nieudane próby odwzorowania makijażu Andy'ego Biersacka z BVB. To było straszne, a najgorszy chyba jest fakt, że nazywałam dokonania tych dwóch zespołów metalem. Wiem, wstyd, ale wtedy naprawdę nie interesowały mnie gatunki - liczyła się muzyka, żeby miała tę moc. 

W gimnazjum postanowiłam sprawdzić solową twórczość byłej wokalistki Nightwish - Tarji Turunen. Zrobiłam to, ponieważ bardzo brakowało mi jej głosu. Zaczęło się bardzo powoli, od "I Walk Alone" oraz "Die Alive". Na początku średnio mi się jej muzyka podobała, to nie było to co w zespole, ale postanowiłam dać jej szansę. Teraz jest ona moją wieloletnią idolką, poświęciłam jej trzy lata swojego życia, prowadząc stronę Tarja Turunen Polska. W pewnym momencie moje "dziecko" stało się największym, polski fanpage'em. Rozpiera mnie duma. Dzięki tej jednej kobiecie poznałam wiele wspaniałych osób, które są mi teraz niezwykle bliskie. Te osoby nauczyły mnie, że warto podtrzymywać marzenia i robić wszystko, by się one spełniły. Zaczęłam również słuchać muzyki klasycznej, która jest nieodłącznym elementem w kompozycjach Pani Turunen. 5 grudnia 2016 roku pierwszy raz widziałam ją na żywo. Uczucie nie do opisania. 



No, i tak sobie słuchałam Asking Alexandria, Black Veil Brides, Tarji i Nightwish, aż do technikum. Wtedy to postanowiłam wrócić do dyskografii Rammstein, która uświadomiła mi, że AA i BVB jest jednak lekką muzyczką. Mój kochany last.fm zasugerował mi zespół Vampires Everywhere! i postanowiłam ich sprawdzić. Oczywiście skończyło się to tak jak w poprzednich przypadkach. Pewnego dnia na Instagramie wokalisty VE natknęłam się na informację, że zaśpiewał on w piosence Motionless In White "AMERICA". Musiałam sprawdzić i... kaplica. Muzyka MIW towarzyszy mi do tej pory. Jest to chyba jedyny zespół metalcore'orowy, którego nadal słucham. Wszystkie inne poszły w odstawkę. W między czasie, zaczęłam również słuchać japońskiego zespołu the GazettE.



Od tamtej pory słuchałam Nightwish, Tarji, Motionless In White, Rammstein oraz paru innych zespołów, lecz kończyło się to jedynie na paru piosenkach. Prawie rok temu przyjaciółka chciała mi wysłać piosenkę zespołu Kamelot. Niestety, pomyliła linki i dostałam od niej utwór "Bloody Angel" zespołu AVATAR. Od tamtej pory mamy bzika na punkcie chłopaków. Prowadzimy we dwie stronę Avatar Poland, gdzie możemy dzielić się z innymi swoją miłością do muzyki Avatara. 



Dlaczego słucham takiej muzyki? Przez mojego tatę, jemu zawdzięczam mój gust. Metal to nie tylko nawalanie w gary i ostre gitarowe riffy. To również piękne, wzruszające ballady oraz teksty piosenek, wyciskające łzy z oczu. Nie raz poetyckie słowa napisane przez Tuomasa Holopainena do utworów Nightwish pomogły mi w trudnych momentach życia. A satanizm? W muzyce wyżej wymienionych zespołów go nie ma! Jestem jak najbardziej wierząca, a w lecie chodzę do kościoła w białej koszulce z napisem "Słucham metalu, ale w czarnym jest mi gorąco" i w glanach. Jeśli ktoś myśli, że religia nie idzie w parze z ciężką i mroczną muzyka, to jest w błędzie. A co z wyzywającym ubiorem? Zawsze byłam nieśmiałą, szarą myszką bez przyjaciół. Dopiero w gimnazjum zaczęłam nawiązywać bliższe znajomości. Teraz lubię ubrać się "inaczej", by najzwyczajniej w świecie się wyróżnić w tłumie. Szczerze, mam gdzieś co inni ludzie o mnie myślą. Liczy się to, że mam odwagę być sobą. Kiedy zaczęłam słuchać metalu byłam zafascynowana gorsetami, ćwiekami i glanami. Teraz wystarczy mi czarny t-shirt z alternatywnym nadrukiem (przykład: zamówiłam sobie bluzkę z wizerunkiem wytatuowanej Małej Syrenki) i makijaż. Ciemny? O nie! Skończyłam ze smarowaniem oczu na czarno, niczym węglem. Teraz stawiam na neutralne odcienie beżu, brązu i złota, wierzcie mi, za ich pomocą można naprawdę cudo stworzyć na oczach i też będzie to wyglądać niezwykle! Do tego moja ulubiona, trupio blada szminka i mogę wychodzić na miasto. Na koniec wstawiam swoje zdjęcie, by pokazać Wam jak wyglądam na co dzień. 

PAMIĘTAJCIE, ŻE METAL TO NIE TYLKO CZCZENIE SZATANA I NIEZROZUMIAŁE WRZASKI! ISTNIEJĄ NAPRAWDĘ WARTOŚCIOWE ZESPOŁY GRAJĄCE TEN GATUNEK!