wtorek, 16 sierpnia 2016

MOONDANCE - Rozdział II - część 12.



            Na dworze było tak zimno, że prawie biegłam do domu Hope. Normalnie zostałabym w domu, ale po wczorajszej rozmowie z Lisą wpadłam na pewien pomysł, lecz musiałam go omówić z przyjaciółką, choć byłam prawie pewna, że go nie poprze.
            Kiedy zapukałam do drzwi otworzyła mi mama Hope, pani Nicole Edwards.
- Cześć Erica, wejdź do środka, chyba strasznie zmarzłaś – kobieta gestem zaprosiła mnie do środka i zamknęła drzwi.
- Tak, wieli mróz dziś jest – odpowiedziałam wieszając płaszcz.
- Hope siedzi u siebie w pokoju, zrobić ci coś ciepłego do picia?
- Chętnie, dziękuję – uśmiechnęłam się do Nicole i ruszyłam w stronę pokoju przyjaciółki.
            Weszłam do środka bez pukania, zawsze tak robiłyśmy.
            Ujrzałam Hope w objęciach Crystal, dziewczyny całowały się. Stanęłam jak wryta z szeroko otwartymi oczami. Przyglądałam się tej scenie chwilę, w końcu odchrząknęłam a dziewczęta odskoczyły od siebie jak oparzone.
- Wybaczcie, nie chciałam wam przeszkadzać – nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Erica! Mendo, puka się do drzwi zanim się wejdzie – powiedziała Hope śmiejąc się.
- Ty nigdy do mnie nie pukasz – zwróciłam jej uwagę.
- Fakt – przyjaciółka pokazała mi język.
- A czy to nie jest kazirodztwo? – mrugnęłam okiem.
- Nie jesteśmy tak naprawdę kuzynkami – odpowiedziała mi Crystal. – Poznałyśmy się na zjeździe czarownica rok temu i tak jakoś wyszło… - dziewczyna nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Co cię tu sprowadza? – zmieniła temat Hope.
- Teresa – powiedziałam.
- Co ona znowu zrobiła? – zapytała przyjaciółka, jakby wiedźma była niegrzecznym dzieckiem, które ciągle psoci.
- Nic, ale mam pewien pomysł.
- No wal.
- Może spróbujmy się z nią dogadać? Nie oszukujmy się, ale sami nie damy rady jej pokonać. Wcześniej cała armia czarownic i wilkołaków miała problem ją powstrzymać, sama Hekate straciła przy tym życie. To nie możliwe byśmy my, kilkoro nastolatków, dali jej radę – skończyłam opowiadać swój plan.
            Dziewczyny przez moment patrzyły na mnie tępym wzrokiem. Czekałam w ciszy na ich reakcję. Niezręczna chwila się przedłużała, a ja nie wiedziałam co robić. W końcu Hope zamrugała i zmieniła wyraz na twarzy.
- Czy ty dziewczyno oszalałaś?! – zawołała.
- Przyznaj sama, że mam rację – odpowiedziałam.
- Tak, masz rację, ale żeby od razu wchodzić w układy z Teresą? Równie dobrze już możemy się poddać i pozwolić jej rządzić światem – odgryzała mi się Hope.
            Westchnęłam. Crystal jedynie przyglądała się naszej wymianie zdań, nie udzielała się. Wiedziałam, że przyjaciółka nie poprze mojego planu, ale i tak miałam zamiar go zrealizować. Posiedziałam jeszcze dwie godziny u Hope i wyszłam, mówiąc, że muszę wracać do domu. Tak naprawdę jednak udałam się do lasu, na polanę gdzie wczoraj stoczyłam walkę z Teresą.
            Kiedy doszłam na miejsce rozejrzałam się po pobojowisku. Pień drzewa był w połowie spalony, inne miały powypalane dziury w miejscach gdzie uderzyły odbite zaklęcia.
            Zamknęłam oczy i zaczęłam w myślach przywoływać wizerunek Teresy. Wyobraziłam sobie dokładnie jej ostre rysy twarzy, kości policzkowe, jadowicie zielone oczy, różane usta i porcelanową cerę.
- Czekasz na kogoś? – usłyszałam znajomy głos.
            Otworzyłam oczy, przede mną stała Teresa w długiej, czarnej sukni  niczym Morticia Addams.  Spojrzałam jej w oczy. „Nie boję się jej” powtarzałam sobie w kółko w myślach.
- Na ciebie konkretnie – odpowiedziałam.
- Cóż za zaszczyt – odparła wiedźma. – Masz do mnie jakąś sprawę czy tak po prostu chciałaś pogadać?
- Chcę ci zaproponować układ.
- Mów dalej – Teresa wydawała się naprawdę zaskoczona.
- Zrobię co zechcesz jeśli tylko obiecasz, że znikniesz z tego świata – wymówiłam na jednym wydechu.
            Wiedźma wybuchła śmiechem.
- Ty naprawdę dziecinko myślisz, że jak obiecasz mi swoje usługi to zrezygnuję z władzy nas światem? – wyśmiała mnie.
- Zawsze warto spróbować, zresztą musi być coś czego pragniesz.
            Kobieta zastanowiła się przez chwilę.
- Sztylet, oddaj mi go – zażądała.
- Nie ma mowy, wykorzystasz go, by wskrzesić zastępy demonów.
- Bystra jesteś – Teresa zmrużyła oczy. – W takim razie nie mamy o czym rozmawiać – zaczęła się rozmywać, jakby była z mgły.
- Zaczekaj! – zawołałam.
            Czarownica z powrotem nabrała kształtu.
- Czego ty chcesz od nas?! Dlaczego chcesz zniszczyć świat?! – krzyczałam.
- Bo chcę władzy! Chcę być najpotężniejszą czarownicą na Ziemi, ale zawsze jest ktoś potężniejszy ode mnie, dlatego zemszczę się za to na świecie, który znasz – wykrzyczała Teresa w odpowiedzi.
- Niby kto jest potężniejszy od ciebie? Hekate nie żyje, zabiłaś własną siostrę!
- Ty smarkulo jesteś nade mną!
            Zaskoczyła mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jak to? – zapytałam cicho.
- Przed śmiercią Hekate wypowiedziała te przeklęte słowa, że narodzi się dziecko zdolne mnie pokonać. Oddała ci całą swoją moc! Przeklęta wiedźma. W tamtej chwili znienawidziłam ją jeszcze bardziej. Obiecałam sobie, że zabije to dziecko zanim dorośnie, ale mi się nie udało z zaświatów tego dokonać. Jedyne co mi się udało to wykończy twoją matkę i przy okazji twojego ojczulka. Na moje szczęście babka nie chciała cię szkolić. Miałam nadzieję, że nigdy nie odkryjesz swoich zdolności. Niestety, ci cali Thomas i Lisa musieli cię tu przywieźć – splunęła. – Jedyny plus jest taki, że użyłaś sztyletu, dzięki czemu przywróciłaś mi życie.
            Przez chwilę docierało do mnie co właśnie usłyszałam. Czułam jak ogarnia mnie coraz większy gniew.
- Zabiję cię! Mortem! – wrzasnęłam.
            Z mojej dłoni w stronę Teresy poleciała czarna kula cieni i błyskawic, ale czarownica była na to przygotowana, wiedziała jak zareaguje na jej słowa. Odbiła bez problemu moje zaklęcie i ruchem ręki unieruchomiła mnie. Wisiałam w powietrzu nie mogąc ruszyć żadną kończyną.
- Teraz ja mogłabym cię zabić, ale nie zrobię tego. Intuicja mi mówi, że nie powinnam jeszcze tego robić. Zresztą, czuję z tobą pewną więź, że aż szkoda mi cię zabijać. Czuję, że jesteś mi bliska Erico. Przyłącz się do mnie, będzie razem władać światem, stworzymy go takim jakim tylko chcemy – oczy jej zabłyszczały, a moje ciało opadło ciężko na ziemię.
- Po moim trupie. Revertere, a quo tu egressus es – odpowiedziałam.
            Teresa wyprostowała i spojrzała na mnie zimno.
- Widzę, że sporo się nauczyłaś w tak krótkim czasie. Podziwiam. Przemyśl moją ofertę dokładnie. Do zobaczenia niedługo – rozpłynęła się w powietrzu zostawiając mnie samą.
            Podniosłam się z ziemi i otrzepałam ze śniegu ubranie. Ciągle odkrywałam nową prawdę, czułam się zagubiona. Za każdym razem kiedy dowiadywałam się czegoś nowego mój świat legł w gruzach jeszcze bardziej. Chciało mi się płakać, ale łzy nie chciały już nawet płynąć. Ruszyłam zrezygnowana przed siebie w stronę domu. Nie wiedziałam co mam teraz począć, co robić. Byłam zła na wszystko i wszystkich. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz