Na
dworze było tak zimno, że prawie biegłam do domu Hope. Normalnie zostałabym w domu,
ale po wczorajszej rozmowie z Lisą wpadłam na pewien pomysł, lecz musiałam go
omówić z przyjaciółką, choć byłam prawie pewna, że go nie poprze.
Kiedy
zapukałam do drzwi otworzyła mi mama Hope, pani Nicole Edwards.
- Cześć Erica, wejdź do środka, chyba strasznie
zmarzłaś – kobieta gestem zaprosiła mnie do środka i zamknęła drzwi.
- Tak, wieli mróz dziś jest – odpowiedziałam wieszając
płaszcz.
- Hope siedzi u siebie w pokoju, zrobić ci coś
ciepłego do picia?
- Chętnie, dziękuję – uśmiechnęłam się do Nicole i
ruszyłam w stronę pokoju przyjaciółki.
Weszłam
do środka bez pukania, zawsze tak robiłyśmy.
Ujrzałam
Hope w objęciach Crystal, dziewczyny całowały się. Stanęłam jak wryta z szeroko
otwartymi oczami. Przyglądałam się tej scenie chwilę, w końcu odchrząknęłam a
dziewczęta odskoczyły od siebie jak oparzone.
- Wybaczcie, nie chciałam wam przeszkadzać – nie
mogłam powstrzymać śmiechu.
- Erica! Mendo, puka się do drzwi zanim się wejdzie –
powiedziała Hope śmiejąc się.
- Ty nigdy do mnie nie pukasz – zwróciłam jej uwagę.
- Fakt – przyjaciółka pokazała mi język.
- A czy to nie jest kazirodztwo? – mrugnęłam okiem.
- Nie jesteśmy tak naprawdę kuzynkami – odpowiedziała
mi Crystal. – Poznałyśmy się na zjeździe czarownica rok temu i tak jakoś
wyszło… - dziewczyna nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Co cię tu sprowadza? – zmieniła temat Hope.
- Teresa –
powiedziałam.
- Co ona znowu zrobiła? – zapytała przyjaciółka, jakby
wiedźma była niegrzecznym dzieckiem, które ciągle psoci.
- Nic, ale
mam pewien pomysł.
- No wal.
- Może spróbujmy się z nią dogadać? Nie oszukujmy się,
ale sami nie damy rady jej pokonać. Wcześniej cała armia czarownic i wilkołaków
miała problem ją powstrzymać, sama Hekate straciła przy tym życie. To nie
możliwe byśmy my, kilkoro nastolatków, dali jej radę – skończyłam opowiadać
swój plan.
Dziewczyny przez moment patrzyły na mnie tępym wzrokiem. Czekałam
w ciszy na ich reakcję. Niezręczna chwila się przedłużała, a ja nie wiedziałam
co robić. W końcu Hope zamrugała i zmieniła wyraz na twarzy.
- Czy ty dziewczyno
oszalałaś?! – zawołała.
- Przyznaj sama, że mam rację
– odpowiedziałam.
- Tak, masz rację, ale żeby
od razu wchodzić w układy z Teresą? Równie dobrze już możemy się poddać i
pozwolić jej rządzić światem – odgryzała mi się Hope.
Westchnęłam. Crystal jedynie przyglądała się naszej
wymianie zdań, nie udzielała się. Wiedziałam, że przyjaciółka nie poprze mojego
planu, ale i tak miałam zamiar go zrealizować. Posiedziałam jeszcze dwie
godziny u Hope i wyszłam, mówiąc, że muszę wracać do domu. Tak naprawdę jednak
udałam się do lasu, na polanę gdzie wczoraj stoczyłam walkę z Teresą.
Kiedy doszłam na miejsce rozejrzałam się po pobojowisku.
Pień drzewa był w połowie spalony, inne miały powypalane dziury w miejscach
gdzie uderzyły odbite zaklęcia.
Zamknęłam oczy i zaczęłam w myślach przywoływać wizerunek
Teresy. Wyobraziłam sobie dokładnie jej ostre rysy twarzy, kości policzkowe,
jadowicie zielone oczy, różane usta i porcelanową cerę.
- Czekasz na kogoś? –
usłyszałam znajomy głos.
Otworzyłam oczy, przede mną stała Teresa w długiej,
czarnej sukni niczym Morticia Addams. Spojrzałam jej w oczy. „Nie boję się jej”
powtarzałam sobie w kółko w myślach.
- Na ciebie konkretnie –
odpowiedziałam.
- Cóż za zaszczyt – odparła
wiedźma. – Masz do mnie jakąś sprawę czy tak po prostu chciałaś pogadać?
- Chcę ci zaproponować układ.
- Mów dalej – Teresa wydawała
się naprawdę zaskoczona.
- Zrobię co zechcesz jeśli
tylko obiecasz, że znikniesz z tego świata – wymówiłam na jednym wydechu.
Wiedźma wybuchła śmiechem.
- Ty naprawdę dziecinko
myślisz, że jak obiecasz mi swoje usługi to zrezygnuję z władzy nas światem? –
wyśmiała mnie.
- Zawsze warto spróbować,
zresztą musi być coś czego pragniesz.
Kobieta zastanowiła się przez chwilę.
- Sztylet, oddaj mi go –
zażądała.
- Nie ma mowy, wykorzystasz
go, by wskrzesić zastępy demonów.
- Bystra jesteś – Teresa
zmrużyła oczy. – W takim razie nie mamy o czym rozmawiać – zaczęła się
rozmywać, jakby była z mgły.
- Zaczekaj! – zawołałam.
Czarownica z powrotem nabrała kształtu.
- Czego ty chcesz od nas?!
Dlaczego chcesz zniszczyć świat?! – krzyczałam.
- Bo chcę władzy! Chcę być
najpotężniejszą czarownicą na Ziemi, ale zawsze jest ktoś potężniejszy ode
mnie, dlatego zemszczę się za to na świecie, który znasz – wykrzyczała Teresa w
odpowiedzi.
- Niby kto jest potężniejszy
od ciebie? Hekate nie żyje, zabiłaś własną siostrę!
- Ty smarkulo jesteś nade
mną!
Zaskoczyła mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jak to? – zapytałam cicho.
- Przed śmiercią Hekate
wypowiedziała te przeklęte słowa, że narodzi się dziecko zdolne mnie pokonać.
Oddała ci całą swoją moc! Przeklęta wiedźma. W tamtej chwili znienawidziłam ją
jeszcze bardziej. Obiecałam sobie, że zabije to dziecko zanim dorośnie, ale mi
się nie udało z zaświatów tego dokonać. Jedyne co mi się udało to wykończy
twoją matkę i przy okazji twojego ojczulka. Na moje szczęście babka nie chciała
cię szkolić. Miałam nadzieję, że nigdy nie odkryjesz swoich zdolności.
Niestety, ci cali Thomas i Lisa musieli cię tu przywieźć – splunęła. – Jedyny
plus jest taki, że użyłaś sztyletu, dzięki czemu przywróciłaś mi życie.
Przez chwilę docierało do mnie co właśnie usłyszałam.
Czułam jak ogarnia mnie coraz większy gniew.
- Zabiję cię! Mortem! – wrzasnęłam.
Z mojej dłoni w stronę Teresy poleciała czarna kula cieni
i błyskawic, ale czarownica była na to przygotowana, wiedziała jak zareaguje na
jej słowa. Odbiła bez problemu moje zaklęcie i ruchem ręki unieruchomiła mnie.
Wisiałam w powietrzu nie mogąc ruszyć żadną kończyną.
- Teraz ja mogłabym cię
zabić, ale nie zrobię tego. Intuicja mi mówi, że nie powinnam jeszcze tego
robić. Zresztą, czuję z tobą pewną więź, że aż szkoda mi cię zabijać. Czuję, że
jesteś mi bliska Erico. Przyłącz się do mnie, będzie razem władać światem,
stworzymy go takim jakim tylko chcemy – oczy jej zabłyszczały, a moje ciało
opadło ciężko na ziemię.
- Po moim trupie. Revertere, a quo tu egressus es –
odpowiedziałam.
Teresa wyprostowała i spojrzała na mnie zimno.
- Widzę, że sporo się
nauczyłaś w tak krótkim czasie. Podziwiam. Przemyśl moją ofertę dokładnie. Do
zobaczenia niedługo – rozpłynęła się w powietrzu zostawiając mnie samą.
Podniosłam się z ziemi i otrzepałam ze śniegu ubranie. Ciągle
odkrywałam nową prawdę, czułam się zagubiona. Za każdym razem kiedy
dowiadywałam się czegoś nowego mój świat legł w gruzach jeszcze bardziej.
Chciało mi się płakać, ale łzy nie chciały już nawet płynąć. Ruszyłam
zrezygnowana przed siebie w stronę domu. Nie wiedziałam co mam teraz począć, co
robić. Byłam zła na wszystko i wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz