czwartek, 30 czerwca 2016

MOONDANCE - Rozdział I - część 22.



            Biegłam najszybciej jak mogłam, nie zważając na ból i krwawiące rany. Zatrzymałam się dopiero na skraju lasu, nie był gęsty, lecz i tak wyglądał przerażająco, szczególnie w nocy. Wytężyłam wzrok i spróbowałam dostrzec coś w ciemności. Na próżno. Po chwili dobiegła do mnie Hope.
- Nie myślałam, że w glanach można tak szybko biegać. – wydyszała.
- Wchodzimy.
- Jesteś pewna?
- Wiesz, to nie ja mam magiczne zdolności.
- To, że jestem czarownicą nie oznacza, że jestem nieustraszona.
- Możesz się bronić, a ja, zwykły człowiek co mogę zrobić przeciwko wampirowi?
- Wygrałaś.
            Ruszyłyśmy w mrok. Po chwili oczy przyzwyczaiły się do ciemności i zaczęłam zauważać ciemne kształty drzew oraz krzewów. Hope dreptała tuż za mną. Szłyśmy przed siebie dobry kwadrans, jednak nie spotkałyśmy żywej duszy.
- Może ich tu nie ma? – zapytała przyjaciółka.
            Nagle w oddali usłyszałyśmy krzyk. Pobiegłam od razu w tamtym kierunku. Po chwili znalazłam się na polanie, na której moim oczom ukazał się potworny widok.
            Pod drzewem leżał Alex, próbował się podnieść. Nieopodal na dwóch łapach stał ogromny stwór z pyskiem wilka. Xavier.
- Ty… - zaczął Alex i ruszył w moją stronę.
            Szybko wyjęłam nóż z pochwy w bucie. Niestety zauważył to i z nadnaturalną prędkością znalazł się tuż przy mnie, łapiąc za szyję, podniósł mnie do góry. Zaczęłam się dusić, ale nie upuściłam broni. Starałam się kopnąć przeciwnika. 
- Ostrzegałem co cię czeka jeśli komuś się wygadasz. – jego kły zaczęły się wydłużać.
            Naraz usłyszałam huk, potem polanę rozświetlił błysk, a Alex zaczął przeraźliwie krzyczeć. Puścił mnie, upadłam na ziemię i próbowałam złapać oddech. Spojrzałam w górę. Jego plecy płonęły. Tuż za nim stała Hope z wyciągniętą ręką. Dłoń jej dymiła. Wampir rzucał się we wszystkie strony. Przyjaciółka podbiegła do mnie.
- Nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku – zapewniłam.
            Xavier rzucił się na Alexa. Mimo płomieni krwiopijca szybko się opanował i zaczął się bronić przed atakami. Nie miał tak wielkich pazurów jak wilkołak, więc próbował go ugryźć.
- Dlaczego Xavier nie używa kłów?
- Jeśli wilkołak ugryzie wampira, to ugryziony zapada w ciężką chorobę, która może doprowadzić do utraty mocy lub nawet śmierci. To działa w obydwie strony. Zanim powstało Moonlight Falls i podpisano pokój takie przypadki były leczone przez czarownice, ale teraz ta sztuka została zapomniana. Zanim znalazłybyśmy wskazówki, mogłoby być za późno dla chorego.
            Moje serce zaczęło  szybciej bić. Ścisnęłam mocniej trzymamy w dłoni nóż. Xavier nie mógł dać się ugryźć. Zdenerwowana patrzyłam na siłujące się na polanie istoty.
            Wilkołak odrzucił wampira, który poleciał i upadł tuż przy mnie. Podbiegłam szybko i z całej siły kopnęłam go w szczękę. Jeden z jego kłów złamał się od uderzenia.
            Zanim jednak uciekłam na bezpieczną odległość, Alex złapał mnie za kostkę i przewrócił. Zaczął mnie do siebie przyciągać, lecz zamachnęłam się na niego nożem. Zraniłam go głęboko w rękę, którą trzymał moją nogę. Rana zaczęła dymić. Czy nie powinna się zacząć od razu zasklepiać? Przecież wampiry szybko się regenerowały.
- To srebrny nóż. Największa broń przeciw wampirom i wilkołakom. Uważaj, żeby nie zranić Xaviera. – krzyknęła do mnie Hope.
            Wilkołak podbiegł w moją stronę i poderwał w górę wampira. Rzucił nim o drzewo na drugi koniec polany. Wyglądał jakby szykował się do ostatecznego ciosu.
- Xavier dość, przestań! – krzyknęłam.
            Przyjaciel spojrzał na mnie. Wyglądał jakbym wyrwała go z jakiegoś transu.
- Nie chcemy go zabić. Musi stanąć przed radą i odpowiedzieć za swoje czyny. Należy mu się sprawiedliwy proces za złamanie zasad. – powiedziałam.
            Xavier złapała Alexa za nogę i zaczął ciągnąć za sobą. Ruszyłyśmy z Hope za nim. Po chwili okazało się, że wilk kieruje się w stronę domu państwa Wright. Stanęliśmy wspólnie przed bramą, zadzwoniłam dzwonkiem.
            Z domu wyszła Carmen Wright, matka Alexa.
- Co się stało? – zapytała. Kiedy zobaczyła swojego wpółprzytomnego syna zaczęła biec w naszą stronę.
- Co wyście mu zrobili? – krzyknęła.
            Xavier puścił nogę wampira i zaczął się przemieniać w człowieka. Tego widoku nigdy nie zapomnę.
- Pani syn co noc gryzł Ericę i pił jej krew. – powiedział, ale jego głos był zmieniony, ponieważ kły nie zdążyły się jeszcze schować.
- To prawda. Dziś Erica wylądowała w szpitalu, ponieważ rany na jej szyi się otworzyły i straciła sporo krwi. Gdyby jej mama nie przyszła w porę, mogło być dla niej za późno. – dopowiedziała Hope.
- Jestem w szoku – przyznała wampirzyca. – Nigdy nie podejrzewałam swojego syna o coś takiego. Przecież znał zasady.
- Powinien zostać osądzony przez radę i ukarany. Mimo, że to pani syn. Prawo to prawo i dla nikogo nie ma taryfy ulgowej przed przestrzeganiem go. – rzekł Xavier.
- Masz rację. Stanie się tak jak mówisz. - wzrok Carmen był nieobecny. Wzięła ciało syna na ręce i ruszyła w stronę domu. – Bardzo się na tobie zawiodłam Alexie.
- Teraz moja droga wracasz do szpitala. – stwierdziła Hope. – Uratowałaś Xaviera.
- Erica pokaż ten nóż, którym zraniłaś Alexa. – poprosił Xavier.
            Wyciągnęłam broń i podałam mu ją. Przyglądali się jej we dwójkę bardzo dokładnie. Szeptali coś między sobą i jeździli po ostrzu palcami.
- To runiczna broń. – powiedziała dziewczyna.
- Jaka? – zapytałam.
- Jest pokryta runami. Od dawna się ich nie praktykuje, ani nie przekazuje się młodym czarownicom wiedzy o nich. Ostatni raz runy były używane podczas wojny z Królową Czarownic.
- To skąd o nich tak dużo wiesz? I kim jest ta Królowa? – zapytałam.
- Moi przodkowie byli strażnikami runów. Moja rodzina nie chciała, żeby wiedza o nich przepadła, więc przekazujemy ją z pokolenia na pokolenie. Kto wie, może się jeszcze kiedyś runy przydadzą. Królowa Czarownic jest to młodsza siostra Hekate, które znów jest uznawana za matkę wszystkich wiedźm. Była zazdrosna o potęgę swojej starszej siostry, więc założyła własny sabat czarownic, które ją popierały. Przez wieki rosła w siłę, by rozpętać wojnę z Hekate. Na szczęście została pokonana, a jej sabat rozwiązany. Skąd masz ten nóż?
- Dostałam go od babci, dała mi go dzień przed śmiercią.
- Rozumiem. – widać było, że Hope jest czymś mocno zamyślona.
- Wracajmy do domu. – zaproponował Xavier.
- To dobry pomysł. – potwierdziła przyjaciółka, nadal oglądając broń.
- A ja gdzie mam iść? – zapytałam. – Szpital jest zamknięty o tej porze.
- Odprowadzimy cię do twoich rodziców. Jutro znowu pojedziesz do szpitala. – powiedział chłopak.
            Zgodziłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz