wtorek, 12 lipca 2016

MOONDANCE - Rozdział II - część 2.



            Od historii z Alexem minęło sporo czasu. Zdążyłam już dojść do siebie, w szpitalu wydobrzałam i odpoczęłam jak nigdy. Nie raz słyszałam, że miałam szczęście. Nie przemienił mnie w wampira, choć wszystko wskazuje na to, że planował to. Nie widziałam go od jego walki z Xavierem w lesie. Nieprzytomnego, zabraliśmy go do domu i słuch po nim zaginął. Nikt nie wie co się z nim stało. Nie raz widziałam Carmen Wright pod ratuszem, ale nawet jej mąż, Victor, od pewnego czasu nie pokazuje się nigdzie publicznie.
            Dla mnie to już nie było ważne. Postanowiłam nie żyć więcej przeszłością i zacząć od nowa swoją przygodę w Moonlight Falls.
            Miałam przy swoim boku Xaviera i Hope. Byli moimi prawdziwymi przyjaciółmi, wiedziałam, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji. Żałowałam, że nie mam magicznych zdolności jak oni. Byli zdolni mnie obronić przed wszystkim i nie wahali się przed tym, ale ja, zwykły człowiek, nie byłam w stanie odwdzięczyć im się w ten sam sposób. Bardzo nad tym ubolewałam.
            Z Xavierem i Hope spędzałam każdą wolną chwilę. Wiedzieliście, że z wilkołakiem można się bawić w aportowanie? Studiowanie czarów z Hope było równie ciekawe. Zazdrościłam jej umiejętności.
            Przyjaciółka dalej szukała informacji na temat mojego srebrnego sztyletu. Twierdziła, że nie jest to zwyczajny nożyk. Dobra, nie wnikam, widocznie nie miała nic lepszego do roboty.
            Nadeszła zima. Świat zniknął pod warstwą białego puchu. Staliśmy na balkonie patrząc na padający z nieba śnieg, Xavier przytulał mnie od tyłu. Miałam na sobie swój ulubiony sweter w szaro-czarne pasy. Nieoficjalnie byliśmy ze sobą. Wspólnie z Xavierem podjęliśmy decyzję, że na razie nikomu nie powiemy o tym, co nas łączy. Nawet Hope, ale wiedziałam, że ta dziewczyna już się domyśla wszystkiego i to tylko kwestia czasu kiedy zacznie mnie wypytywać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz