Obudziłam
się w środku nocy, za oknami panował mrok. Hope spała smacznie na materacu
niedaleko mojego łóżka. W mojej głowie rozbrzmiewał głos, wołający moje imię.
„Erica, Erica, Erica…” i tak ciągle, bez przerwy. To było strasznie irytujące,
lecz jednocześnie hipnotyzujące. Położyłam się próbując z powrotem zasnąć.
Minął kwadrans, potem kolejny i kolejny, a ja nadal nie spałam słuchając tego
dziwnego głosu, który był coraz bardziej intensywny i natrętny. Ogarnęło mnie uczucie
bezsilności. Wstałam z łóżka i wyszłam na malutki balkon, zamykając za sobą
drzwi. Na czarnym jak węgiel niebie, świecił wielki, srebrny księżyc, co jakiś
czas przysłaniały go chmury. Wiał delikatny wiaterek. Mimo, że byłam tylko w
koszuli nocnej, nie czułam chłodu. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, by ruch
powietrza rozwiewał mi włosy.
Nagle
ktoś ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie namiętnie. Na początku myślałam,
że to sen, ale gdy otworzyłam oczy ujrzałam zarys drugiej osoby przede mną. Nie
wiem czemu, pocałunek mi nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, podobał mi się.
Wplotłam palce we włosy nieznajomego i objęłam go mocno. Jego ręka zjechała na
moje odsłonięte udo i zaczęła je gładzić. Cofaliśmy się, aż moje plecy dotknęły
ściany. Oparłam się o nią, a przybysz przycisnął mnie do niej całując jeszcze
namiętniej. Gdy w końcu oderwał swoje usta od moich, ujrzałam przystojną twarz
Alexa.
- Co ty tu robisz? – sapnęłam.
- Spokojnie moja królewno, nie bój się – powiedział
szeptem i pogłaskał mój policzek.
Zaczął
całować moją szyję, delikatnie muskając ją wargami i podgryzając. Odchyliłam
głowę do tyłu oddając się pieszczocie. Pragnęłam ich więcej. Gdy lekko polizał
szyję, przeszedł mnie dreszcz. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ani skąd chłopak
się wziął na moim balkonie. Nie było możliwości się wdrapać, a żaden człowiek
nie dałby rady tak wysoko skoczyć. „Chyba, że to nie człowiek” zabrzmiało mi w
myślach. Skarciłam się, to śmieszne.
- Mój kochany… – wyszeptałam.
- Teraz już będziesz moja i tylko moja. Nikt mi cię
nie odbierze – powiedział Alex.
- Tak, tak… - westchnęłam z rozkoszy.
Jego
pocałunki stały się bardziej namiętne. Czułam gorący oddech, który pieścił moją
szyję. Zastanawiałam się co jeszcze zrobi.
- Zaznaczę cię, by nikt oprócz mnie cię nie tknął –
mówił. – Muszą wiedzieć, że należysz do mnie.
Zaczął
mi robić malinkę na szyi. To było bardzo urocze z jego strony.
- O nic się nie martw moja księżniczko. Od teraz twoje
życie zmieni się w bajkę.
Nagle
poczułam ostry ból. Próbowałam wyrwać się z objęć Alexa, lecz trzymał mnie w
żelaznym uścisku. Przyssał się do mojej szyi, a ja nie mogłam nic zrobić.
Próbowałam krzyczeć, ale wydałam z siebie jedynie słaby jęk. Coś mi
podpowiadało, żebym się uspokoiła, z drugiej strony moje ciało chciało uciekać.
Kiedy zdałam sobie sprawę, że nie dam rady się uwolnić, oparłam się o ścianę, a
po moim policzkach popłynęły łzy. Przeszywał mnie niewyobrażalny ból.
Naraz
moje ciało ogarnął spokój, odprężyłam się. Przestałam czuć pieczenie w szyi.
Znowu było mi przyjemnie, nawet bardziej niż wcześniej. Ręce Alexa znowu
gładziły moje ciało, szczególnie uda. Uśmiechnęłam się. Pragnęłam, by ta chwila
trwała wiecznie. Wplotłam palce w jego włosy, zachęcając go jeszcze bardziej.
Podniósł mnie, przyciskając do ściany, objęłam go w pasie nogami.
- Wystarczy na dziś. – odsunął się od mojej szyi. Usta
miał całe we krwi. W mojej krwi?!
- Piłeś moją krew? – zapytałam przerażona.
- Ależ oczywiście kochanie. Nie mów, że ci się to nie
podobało – uśmiechnął się figlarnie, pokazując mi kły. Mój Boże, on miał kły!
- Bolało – powiedziałam.
- Przepraszam najdroższa. Myślałem, że lepiej to
zniesiesz. Ale potem chyba było ci przyjemnie, prawda?
- Tak.
- Od teraz jesteśmy ze sobą związani. Jesteś tylko
moja.
- A ty należysz do mnie i nie pozwolę, by ktoś mi cię
odebrał – obiecałam.
- I to mi się podoba.
- Jeśli chcesz to możesz… - odchyliłam głowę,
pokazując mu szyję.
- Nie skarbie, wypiłem ci wystarczająco dużo krwi na
dziś – uśmiechnął się.
- Och, no dobrze. Pocałuj mnie.
- Z największą rozkoszą.
Jego
usta były miękkie i miały miedziany smak. Ujęłam jego twarz w dłonie, on nadal
mnie trzymał. Pocałunek był czuły, lecz z każdą chwilą stawał się coraz
namiętniejszy. Westchnęłam.
- Powinnaś już wracać do łózka. Zamarzniesz mi tu.
- Nie jest mi zimno – zaprzeczyłam.
- Wydaje ci się – pocałował mnie w czoło.
- Przyjdziesz jutro?
- Zobaczymy.
- Dobranoc kochanie.
- Słodkich snów aniołku – uśmiechnął się i rozpłynął
się w ciemnościach.
Patrzyłam
przed siebie oniemiała. Jakbym obudziła się z jakiegoś snu. Czułam się jakby ta
chwila się nigdy nie wydarzyła, lecz gdy dotknęłam szyi poczułam silny ból.
Wróciłam do pokoju i położyłam się z powrotem do łóżka. Analizowałam to co się
stało. Miałam chłopaka, przystojnego chłopaka, który był wampirem. „Idiotka!
Wampiry przecież nie istnieją.”. Więc jak wytłumaczyć dwie małe dziurki na
ciele i to, że Alex pił moją krew? Ciężko mi było w to uwierzyć, ale musiałam
pogodzić się z faktem, że wampiry to nie bajka, a z jednym z nich chodziłam.
Opadłam ciężko na poduszki. Zastanawiałam się co jeszcze dziwnego spotka mnie w
tym miasteczku?
Chciałabym i by ze mnie ktoś tak krew popił <3 :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci,że raczej opowiadań i książek o takowej tematyce nie czytam, ale twoja praca jest świetna. Chyba przeczytam więcej. Pisz dalej. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZaczęłam czytać i naprawdę się zainteresowałam.. Powodzenia i czekam na następne części :)
OdpowiedzUsuńszymanska88.blogspot.com
bardzo ciekawie napisane :-)
OdpowiedzUsuń