poniedziałek, 23 maja 2016

MOONDANCE - Rozdział I - część 11.



            Dzień rozpoczęłam od jakże ciekawych lekcji biologii na temat krzyżówek genetycznych. Przez 3 godziny uczyłam się o genach, genotypach, fenotypach, cechach dominujących oraz recesywnych, allelach dominujących, allelach recesywnych, homozygotach i heterozygotach. Nudne, ale na szczęście szybko załapałam i jedyna z klasy za ćwiczenia dostałam ocenę bardzo dobrą. Hope i Xavier patrzyli na mnie z zazdrością kiedy nauczycielka wstawiała ocenę do dziennika.  Po lekcji przyjaciele podeszli do mnie.
- Jak ty to zrobiłaś?- zapytał mnie Xavier.
- Nie wiem, po prostu to rozumiem. Nie jest to dla mnie trudne. – odpowiedziałam.
- Musisz nam to wytłumaczyć. Te ćwiczenia trzeba zaliczyć, a skoro nawet on ich nie rozumie to ja tym bardziej nie dam rady. – powiedziała Hope.
- Nie ma sprawy, spotkamy się po lekcjach i postaram się wam to wyjaśnić. – uśmiechnęłam się.
            Nagle ktoś objął mnie od tyłu, na początku byłam zdezorientowana i nie wiedziałam kto to może być, ale po zapachu perfum poznałam, że to Alex.
- Cześć księżniczko. – przywitał mnie pocałunkiem. – Xavier, Hope. – skinął moim przyjaciołom głową.
- Cześć Alex. – zaćwierkała Hope.
- Hey. – przywitał go Xavier.
- Jesteście razem? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Tak jakoś wyszło. – odpowiedziałam zawstydzona.
- Czemu mi nic nie mówiłaś? – przyjaciółka udała oburzenie, po czym przytuliła mnie mocno. – Szczęścia i wytrwałości życzę. – mrugnęła.
- Dziękujemy. – odpowiedział Alex.
- Ja się dołączam i życzę dodatkowo cierpliwości. – Xavier uśmiechnął się, choć w jego oczach kryło się coś dziwnego. Smutek? Żal? Złość? Nie umiałam tego rozgryźć. Jego spojrzenie zabolało.
- To gdzie się spotkamy na korki z biologii? – zmieniłam temat.
- Może być u mnie. Wieczorem rodzice idą na kolację z okazji rocznicy ślubu więc będę mieć dom wolny. – zaproponowała Hope.
- Dobrze, to jesteśmy umówieni. – ucieszyłam się.
- Mogę cię teraz porwać? – zapytał Alex.
- Tak, teraz już tak. Do zobaczenia później. – pożegnałam się z przyjaciółmi.
            Poszłam do swojej szafki po książki, następną miałam matematykę. Alex nie odstępował mnie na krok, odprowadził mnie pod samą salę. Rozmawialiśmy na każdy temat, tylko nie o jego nocnych wizytach u mnie. On sam zachowywał się jakby ich nigdy nie było, więc sama też nie zaczynałam tematu. Z drugiej strony była to nasza tajemnica. Każda para coś ukrywała, jakiś intymny fakt dotyczący ich związku. To był nasz mały prywatny świat.
            Po szkole poszliśmy z Alexem na pizzę. Nie miałam ochoty wracać do domu, a i tak wieczorem musiałam pójść do Hope. Umówiłam się z Xavierem w parku i razem z nim miałam pójść do domu naszej przyjaciółki. Kiedy spotkałam się z nim zapytał:
- Od dawna jesteś z Alexem?
- Nie, od paru dni dopiero. – odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Rozumiem.
- A czemu pytasz?
- Z ciekawości.
- Kłamiesz. Jest jakiś inny powód. – złapałam go za ramię odwracając w swoją stronę. Nie spojrzał na mnie.
- Powiedzmy, że za bardzo za sobą nie przepadamy.
- Hope mi o tym mówiła, choć nie zdradziła dlaczego.
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Każdy w tym mieście mówi zagadkami, ale nikt mi nie chce niczego wytłumaczyć. Alex mi coś mówił o jakiś zasadach panujących tu, dyrektor mówił, żeby podczas pełni nie wychodzić z domu. O co chodzi? – byłam tak sfrustrowana, że prawie krzyczałam.
- Erica, mieszkasz tu od niedawna. Wierz mi, że chciałbym ci odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania, lecz nie mogę, surowe prawo Moonlight Falls mi tego zabrania. Musisz sama odkryć tajemnice tego miasta. Kiedy poznasz prawdę będzie ci ciężko, wtedy razem z Hope pomożemy ci to sobie poukładać. Teraz nie mogę ci nic więcej powiedzieć. – odwrócił się i ruszył przed siebie, a ja stałam na środku ulicy z otworzonymi szeroko ustami.
            Po tym co usłyszałam ciekawość jeszcze bardziej mnie zżerała. Postanowiłam udać się następnego dnia do biblioteki publicznej. Musiałam poznać prawdę, musiałam poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ta potrzeba była zbyt silna.
            Wieczór minął nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Po dwóch godzinach Xavier i Hope rozwiązywali bezbłędnie ćwiczenia. Byłam z siebie dumna, że udało mi się wytłumaczyć im te krzyżówki genetyczne. Do domu wracałam sama, odmówiłam kiedy Xavier zaproponował, że mnie odprowadzi. Potrzebowałam zostać z myślami sama. Gdy wróciłam zjadłam trochę gyrosa, którego zrobiłam z Hope poprzedniego dnia, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać, nie mogąc się doczekać nocnej wizyty Alexa. 

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe! :)
    Czekam na więcej!

    http://batmanowy-blog.blogspot.com/2016/05/czy-warto-miec-przyjaciela.html

    OdpowiedzUsuń