Pierwszą
lekcją była biologia. Trzeba było jakoś przetrwać wykład o roślinkach. Następna
była matematyka, na której nie mogłam się w ogóle skupić. W głowie cały czas
miałam obraz Xaviera z mojego snu. Myślałam nad jego słowami „Będę cię strzec,
obiecuję”. Byłam dziwną osobą, ale aż tak chorego snu to jeszcze w życiu nie
miałam. Czy ta wizja się spełni? Czy coś oznaczała? Miałam masę pytań bez
odpowiedzi, a niewiedza mnie złościła. Wpadłam w melancholijny nastrój.
Chodziłam po korytarzach od sali do sali, nie zwracając uwagi na otoczenie.
Dopiero przed ostatnią lekcją, historią, ożyłam kiedy pod drzwiami do pracowni
zobaczyłam czerwoną czuprynę. Xavier. Moje serce zaczęło łomotać w klatce
piersiowej, ale mimo to podeszłam się przywitać.
- Cześć.
- Witaj Erica, - mój kolega szeroko uśmiechnął się na
mój widok. – Co u ciebie ciekawego? Jak fajnie, że mamy razem historię.
- Wszystko w porządku. Nie wiedziałam, że mamy te
zajęcia wspólnie. Wczoraj cię na nich nie było. – powiedziałam.
- Zaspałem. – zaśmiał się Xavier.
- To wszystko tłumaczy. – powiedziałam dołączając do
wybuchu śmiechu.
Zadzwonił
dzwonek. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca blisko siebie. Nauczycielka,
pani Dowell, rozłożyła mapę i klasnęła w dłonie, by uciszyć uczniów.
- Moi drodzy. Dziś będzie praca w parach. Proszę się
dobrać po dwie osoby, będziemy losować postacie historyczne, o których jutro
przedstawicie krótki referat.
Xavier
kiwnął do mnie porozumiewawczo głową, ja odkiwnęłam na znak zgody. Cieszyłam
się, że zaproponował mi stworzenie pary.
Kiedy pani Dowell podeszła do nas ze słoikiem, w którym były małe karteczki z
nazwiskami, sięgnęłam do środka ręką i wylosowałam skrawek papieru.
- O kim będziecie mówić? – zapytała nauczycielka.
- Joanna d’Arc. – odpowiedziałam.
- Wspaniale. Bardzo ciekawa postać. Mam nadzieję, że
się wykażecie.
Joanna
d’Arc. Z tego co pamiętałam pochodziła z Francji. Została zabita przez
Anglików. Na tym się moja wiedza o niej kończyła.
- Gratuluję, masz szczęście. – zaśmiał się do mnie
Xavier jak wychodziliśmy ze szkoły.
- Co masz na myśli? – zapytałam zmieszana. Był zły, że
to ją wylosowałam?
- Mam w domu książkę poświęconą w całości Joannie.
Jest tam wiele ciekawych informacji, których pewnie nie znajdziemy w
Internecie. Coś mi mówi, że dostaniemy dobre oceny za referat. Proponuję pójść
od razu do mnie, żebyś potem zbyt późno nie wracała do domu.
- Dobrze. – zgodziłam się. Wyjęłam telefon i napisałam
mamie sms-a z informacją gdzie się udaję. Nie lubię kiedy się o mnie martwi,
więc zawsze staram się ją informować gdzie jestem.
Dom
Xaviera znajdował się na obrzeżach miasta. Był to mały, drewniany budynek
stojący na skraju lasu. Od razu mi się spodobał, miał swój urok. Na podwórku
znajdował się zegar słoneczny, a na ganku stara ławka. Xavier wyprzedził mnie
na schodkach i otworzył mi drzwi, gestem zapraszając mnie do środka.
- Madame. – ukłonił mi się. Zachichotałam i dygnęłam,
udając, że rozkładam długą suknię.
W
środku dom wydawał się jeszcze mniejszy, malutka kuchnia, skromnie wyposażona,
w hallu stał stół z 4 krzesłami. Długi korytarz spełniał rolę salonu,
znajdowały się w nim tylko 3 pary drzwi, z czego jedne ewidentnie prowadziły do
łazienki. Wszystkie meble były bardzo stare, miały renesansowe zdobienia. Przy
kuchni węglowej stała pani Penelopa, w prostej, długiej sukni oraz białym
fartuszku. Zdziwił mnie brak nowoczesnych urządzeń w kuchennym zapleczu. Nie
było tu nawet radia, lecz stara szafa grająca. Za to wszędzie były książki,
mnóstwo rękopisów, starych, grubych ksiąg w twardej okładce oraz papirusów.
- Cześć mamo, wróciłem i przyprowadziłem gościa. –
zawołał Xavier wchodząc.
- Dzień dobry. – przywitałam się grzecznie.
- Witaj Erica. Jak miło, że przyszłaś. Mój syn mało
kogo zaprasza. – uśmiechnęła się do mnie Penelopa.
- Musimy zrobić referat na historię o Joannie d’Arc.
Jest tata? Miał gdzieś o niej książkę.
- Niestety synku jeszcze go nie ma, ale powinien
niedługo wrócić. Napijecie się czegoś? – zapytała uprzejmym tonem mama mojego
przyjaciela.
- Poprosimy herbatę. – odpowiedział Xavier. Zgodziłam
się na jego propozycję.
Usiadłam
przy stole, a Xavier przyniósł ze swojego pokoju laptopa. Zaczęliśmy pisać
referat, szukając informacji w Internecie. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł
mężczyzna z długimi, brązowymi włosami. Ubrany był w starodawną marynarkę i
dopasowane spodnie. Kiedy odwrócił się w moją stronę, zrozumiałam skąd u
Xaviera bursztynowe oczy.
- Erica poznaj mojego tatę Felixa Hudsona. Tato, to
jest Erica. Parę dni temu przeprowadziła się z rodzicami do Moonlight Falls.
Poznaliśmy się w szkole. – uścisnęłam panu Felixowi dłoń. – Potrzebujemy twojej
książki o Joannie d’Arc. Na jutro musimy o niej napisać referat. – dokończył
Xavier.
- Już wam ją daję. Dobrze, że pomyślałeś o tym cennym
źródle wiedzy dotyczącej Dziewicy Orleańskiej. Była ona bardzo odważną kobietą.
– powiedział pan Hudson. Mój kolega odwrócił się do mnie i przewrócił oczami,
na co się uśmiechnęłam.
- Nie przedrzeźniaj ojca. – ofuknęła go Penelopa.
W
towarzystwie Xaviera i jego rodziców czas minął mi bardzo szybko. Atmosfera
była niezwykle przyjemna. Felix po
przeczytaniu naszego referatu stwierdził, że zasługuje on na najwyższą ocenę.
Zbliżał się zmierzch, więc pożegnałam się z państwem Hudson, a mój przyjaciel
odprowadził mnie aż pod sam dom. W świetle księżyca wyglądał na jeszcze
przystojniejszego, a jego uśmiech sprawiał, że miękły mi kolana. Zastanawiałam
się co on o mnie myśli. Czy ma mnie za dziwoląga jak inni? A może uważa, że
jestem ładna? Westchnęłam. Wątpię, żebym poznała kiedykolwiek odpowiedzi na te
pytania. Pewnie marzył o pięknej i
słodkiej Hope. W sumie, byliby dobraną parą.
Wyobraziłam
sobie Xaviera i Hope trzymających się za ręce, a za nimi byłam ja, samotna
Erica. Szczerze mówiąc, nie miałam nigdy wcześniej chłopaka. Moi znajomi mieli
swoje drugie połówki, które wszędzie ze sobą zabierali, tylko ja nikogo nie
miałam. Całe życie patrzyłam na całujące się pary, dlatego tak bardzo pragnęłam
miłości, lecz jakoś nikt się mną do tej pory nie interesował. Mówi się trudno.
Może kiedyś moje marzenie o księciu z bajki się spełni.
- Czemu tak milczysz? – wyrwał mnie z zadumy głos
Xaviera.
- Och, podziwiałam okolicę nocą. – skłamałam.
- Rozumiem. Rzeczywiście Moonlight Falls magicznie
wygląda po zmierzchu. – przyznał.
Resztę
drogi rozmawialiśmy o miasteczku, Xavier opowiadał mi legendy na jego temat,
które usłyszał od ojca w dzieciństwie. Mówił o starodawnych rodach
nadnaturalnych stworzeń, które założyły to miejsce, by żyć w spokoju, z dala od
prześladujących ich ludzi. Nawet nie zauważyłam kiedy stanęliśmy przy ganku
mojego domu. W oknach świeciło się światło, co oznaczało, że moi rodzice
jeszcze nie śpią.
- Wejdziesz? – zapytałam.
- Jest już późno, nie będę męczył twoich rodziców,
choć bardzo chciałbym ich poznać. Ty też powinnaś odpocząć. Jutro musimy
referat wygłosić. Śpij dobrze Erico.– puścił do mnie oko, odwrócił się i zniknął
w ciemnościach.
- Do jutra. – szepnęłam w pustkę.
bardzo lekkie co do czytania
OdpowiedzUsuńtylko prosze wez zmien trzcionke :D
http://happinessismytarget.blogspot.com/
Ale fajne opowiadano, będę częściej wpadać
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta :) Super blog :)
OdpowiedzUsuńJoanna D'arc została oddana dla Anglików właśnie przez Francuzów, obawiali się jej rosnącej potęgi, więc dla opinii uznali ją za heretyka czy coś takiego :).
OdpowiedzUsuńTaka ciekawostka :)
Zastanawia mnie skąd taki szybki rozwój Eriki i Xaviera, ale to w sumie nie jest aż tak dziwne :)
UsuńPoczekaj na dalsze fragmenty ;) Co do Joanny D'Arc - wspomagałam się Internetem :P
Usuń