niedziela, 11 września 2016

MOONDANCE - Rozdział III - część 3 & 4.



            Stałam na środku polany w lesie. Próbowałam przyciągnąć uwagę Teresy, żeby się pojawiła. Czekałam już na nią dwie godziny, wiedziałam, że słyszy moje wołania, ale widać nie spieszyło jej się. Pewnie chciała pokazać, że nie będzie przybywać na każde wezwanie takiego robaka jak ja. Spoko, ja byłam cierpliwa.
            Nagle powietrze przede mną zaczęło falować. Ujrzałam niewyraźną postać, która po chwili stała się w pełni materialną Teresą. Wiedźma obrzuciła mnie władczym wzrokiem.
- Czego chcesz mała złodziejko? – zapytała.
- Ciebie też miło widzieć – odpowiedziałam.
- Przekabaciłaś na swoją stronę mojego sługę.
- To nie był twój sługa, lecz wolne stworzenie, któremu zabiłaś całą rodzinę odbierając sens życia.
            Wiedźma prychnęła.
- Dobra, mów po co mnie tu ściągnęłaś.
- Jesteśmy tu, by wszystko zakończyć. Dolor – krzyknęłam, a Teresa zgięła się w pół z bólu.
            Zza drzew wypadli moi przyjaciele oraz Shadowsong i Hellscream. Hope już siedziała na grzbiecie smoka, ja podbiegłam do Króla Puszczy i również go dosiadłam. Xavier i Alex czaili się za plecami wiedźmy.
- Lux – zawołała Hope, a światło z jej dłoni oślepiło Teresę.
            Musieliśmy ją cofnąć aż pod drzewo, by móc ją do niego przywiązać. Niby łatwe, ale nie w przypadku tak silnej czarownicy.
            Teresa krzyknęła jakieś zaklęcie i tuż przed nami pojawiła się ogromna kobra. Otworzyłam usta z przerażenia. Wąż był ogromny, nie potrafiłam stwierdzić ile metrów miało jego cielsko, widziałam jednak jego zęby jadowe ociekające jadem.
            Zeskoczyłam na ziemię, to samo zrobiła Hope. Potwór spojrzał na mnie. Odskoczyłam w bok, a jego pysk uderzył w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stałam. Serce biło mi jak szalone. Wąż zaczął pełznąć w moją stronę, ja zaczęłam się niezdarnie cofać do tyłu. Nagle w kołnierz kobry uderzyła kula ognia. Stwór odwrócił się do tyłu gdzie była Hope.
- Hope! Uderzaj w niego ciągłym strumieniem ognia! – krzyknęłam do przyjaciółki.
            Ona kiwnęła głową na znak zrozumienia. Ja wstałam, miałam pewien plan jak pokonać węża.
- Glaciem – zawołałam, a z mojej ręki zaczał uderzać w ogon potwora strumień lodu.
            Hope nie przestawała palić głowy potwora, ja zamrażałam go od ogona w górę. Miałam wrażenie, że to trwa całą wieczność. Nie wiedziałam co się dzieje z chłopakami, ani co robi Teresa. Skupiłam się na zaklęciu.
            W końcu mój lód spotkał się z ogniem Hope, a wąż wydał z siebie ryk nie z tej ziemi. Chciałam go wykończyć szokiem termicznym, choć nie miałam pojęcia czy to coś da. Głowa gada zaczęła zmieniać kolor. Najpierw z zielonego na czerwony, potem na fiolet. Jego ciałem rzucały spazmy. W końcu oczy gada uciekły w tył czaszki, a jego martwe ciało runęło na ziemię.
            Nie miałam czasu, by cieszyć się z tego małego zwycięstwa. Szybko poszukałam wzrokiem wiedźmy i chłopaków. Obydwaj czaili się po bokach Teresy. Uderzyłam w nią ponownie zaklęciem bólu, ale po walce z kobrą nie miałam już tyle energii i mój czar był na tyle słaby, że Teresa mimo rozrywającego jej ciało bólu, zdołała zaklęciem odrzucić Xaviera i Alexa. Wilkołak uderzył plecami w pień drzewa, upadł na ziemię, ale nie podniósł się. Moje serce ścisnął strach. Wampir poleciał głeboko w las.
            Wezbrała we mnie wściekłość. Pragnęłam, by wiedźma cierpiała. Poczułam uderzenie zimna, to Shadowsong przelewał we mnie swoją magię.
- Electrocution – krzyknęłam i z mojej dłoni wystrzeliły pioruny, które uderzyły w Teresę.
            Czarownica miotała się z bólu, błagała, żebym przestała, lecz nie zamierzałam spełniać jej próśb. Hope odrzuciła ją falą energii, kobieta walnęła w drzewo i bezwładnie upadła na ziemię. Kątem oka zobaczyłam, że Xavier podnosi się. Z krzaków po drugiej stronie, powoli niczym łowca, wychodził Alex. Teresa podsniosła się, lecz w tej samej chwili kiedy stanęła na własnych nogach, Alex wykonując niezauważalny ruch, rzuciła się w jej stronę i przyparł ją do pnia. Xavier zakrył jej usta i nos białą gazą. Po chwili głowa wiedźmy opadła.
- Co to? Chloroform? – zapytałam.
- Nie. Moja herbatka na sen, lecz kilkakrotnie silniejsza – zaćwierkała dumna z siebie Hope.
- Dobra robota – pochwaliłam przyjaciółkę.
            Zaczęłam mamrotać pod nosem zaklęcia, a z ziemi wystrzeliły żelazne łańcuchy, które zaczęły owijać się wokół Teresy i drzewa. Nie mogła tych łańcuchów zerwać. Kiedy upewniłam się, że wiedźma nam nie ucieknie zwróciłam się do przyjaciół.
- Teraz musimy przygotować eliksir.
~~
            Nie sądziłam, że tak łatwo pójdzie schwytanie Teresy. Było aż za prosto. Patrzyłam beznamiętnym wzrokiem jak Hope dodaje do misy znajdującej się nad ogniskiem kolejne składniki. Eliksir wewnątrz bulgotał, a ja nie znałam ziół, które dziewczyna dorzucała do niego. Postanowiłam przyłożyć się w przyszłości do nauki zielarstwa.
-Ok, teraz pozostał nam ostatni składnik. Nasza własna krew – skrzywiła się Hope.
            Xavier wyciągnął z plecaka nóż kuchenny.
- Kto pierwszy? – zapytał.
- Ja mogę – odpowiedział Alex i wzięł nóż.
            Naciął sobie dłoń, z której dość obfitym strumieniem popłynęła ciemnoczerwona krew. Zacisnął pięść nad misą z wywarem. Xavier przejął ostrze i zrobił to samo co wampir. Hope spojrzała na mnie.
- Ja to zrobię – szepnęłam do niej. Posłała mi dziękujące spojrzenie.
            Wzięłam nóż. Przez chwilę wahałam się, ale w końcu nacięłam swoją dłoń. Bordowa ciecz z rany zaczęła kapać do eliksiru, który w zetknięciu z pierwszą kroplą mojej krwi zaczął skwierczeć i się zapalił. Po chwili owinęłam dłoń w gazę.
- Gotowy – rzekła Hope.
- Zaczynam – powiedziałam biorąc misę do rąk. O dziwo, nie parzyła.
            Idąc w stronę nieprzytomnej Teresy znowu poczułam zimno związane z magią, którą przelewali we mnie Shadowsong i Hellscream. Mamrotałam pod nosem inkantacje wylewając powoli eliksir na głowę wiedźmy. Nagle ta odzyskała przytomność, kiedy zdała sobie sprawę co robię, zaczęła krzyczeć i miotać się. Nie przerywałam, już prawie koniec, jeszcze tylko chwila…
            Poczułam niewyobrażalny ból. Miałam wrażenie, że moje żyły stanęły w płomieniach. Słyszałam krzyki, ale były stłumione, jakby moje uszy były przykryte poduszkami. Misa wypadła mi z rąk wylewając resztę zawartości na głowę wiedźmy. Upadłam na ziemię. Widziałam jak wokół drzewa, do którego była przywiązana Teresa pojawiły się błękitne płomienie. Wiedźma wrzasnęła. Poczułam jak ktoś obraca mnie na plecy. Wzrok mi się rozmazywał, głosy dochodziły do mnie z daleka.
- Ratuj ją – wołał Xavier.
- Nie mogę, tego nie da się uzdrowić magią – rzekł smutno Shadowsong.
- Pogotowie – powiedziała Hope.
- Też nic to nie da – usłyszałam Hellscream’a.
- Co robić? – krzyczała Hope przez łzy.
            Poczułam jak Xavier bierze mnie w ramiona.
- Erica, błagam cię, nie umieraj. Erica kocham cię – płakał chłopak.
            Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie miałam sił wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
- Odsuń się – usłyszałam Alexa. Xavier spojrzał na niego wściekle.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytał.
- Zobaczysz, coś co może ją uratować – odpowiedział przez zęby wampir.
- Xavier pozwól mu – załkała Hope.
            Wilkołak powoli i niechętnie odsunał się ode mnie. Alex nachylił się. Zobaczyłam jak jego kły wysuwają się. Błyszczały, ociekały płynnym srebrem. Nie, to był jad.
            Wampir ugryzł mnie w szyję. Nie bolało. Właściwie nie czułam już nic. Nie mogłam poruszyć ani ręką ani nogą. Miałam wrażenie, że chłopak pije moją krew przez wieki. Potem rozszarpał kłami własny nadgarstek i przystawił mi go do ust. Ciepła krew popłynęła przez moje gardło. Była nawet słodka.
            Świat mi zawirował. Kręciło mi się w głowie potwornie. Chciałam wymiotować, a potem po prostu ujrzałam ciemność i film mi się urwał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz