Stałam
na środku polany w lesie. Próbowałam przyciągnąć uwagę Teresy, żeby się
pojawiła. Czekałam już na nią dwie godziny, wiedziałam, że słyszy moje wołania,
ale widać nie spieszyło jej się. Pewnie chciała pokazać, że nie będzie
przybywać na każde wezwanie takiego robaka jak ja. Spoko, ja byłam cierpliwa.
Nagle
powietrze przede mną zaczęło falować. Ujrzałam niewyraźną postać, która po
chwili stała się w pełni materialną Teresą. Wiedźma obrzuciła mnie władczym
wzrokiem.
- Czego chcesz mała złodziejko? – zapytała.
- Ciebie też miło widzieć – odpowiedziałam.
- Przekabaciłaś na swoją stronę mojego sługę.
- To nie był twój sługa, lecz wolne stworzenie,
któremu zabiłaś całą rodzinę odbierając sens życia.
Wiedźma
prychnęła.
- Dobra, mów po co mnie tu ściągnęłaś.
- Jesteśmy tu, by wszystko zakończyć. Dolor – krzyknęłam, a Teresa zgięła się
w pół z bólu.
Zza
drzew wypadli moi przyjaciele oraz Shadowsong i Hellscream. Hope już siedziała
na grzbiecie smoka, ja podbiegłam do Króla Puszczy i również go dosiadłam.
Xavier i Alex czaili się za plecami wiedźmy.
- Lux – zawołała
Hope, a światło z jej dłoni oślepiło Teresę.
Musieliśmy
ją cofnąć aż pod drzewo, by móc ją do niego przywiązać. Niby łatwe, ale nie w
przypadku tak silnej czarownicy.
Teresa
krzyknęła jakieś zaklęcie i tuż przed nami pojawiła się ogromna kobra.
Otworzyłam usta z przerażenia. Wąż był ogromny, nie potrafiłam stwierdzić ile
metrów miało jego cielsko, widziałam jednak jego zęby jadowe ociekające jadem.
Zeskoczyłam
na ziemię, to samo zrobiła Hope. Potwór spojrzał na mnie. Odskoczyłam w bok, a
jego pysk uderzył w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stałam. Serce biło mi
jak szalone. Wąż zaczął pełznąć w moją stronę, ja zaczęłam się niezdarnie cofać
do tyłu. Nagle w kołnierz kobry uderzyła kula ognia. Stwór odwrócił się do tyłu
gdzie była Hope.
- Hope! Uderzaj w niego ciągłym strumieniem ognia! –
krzyknęłam do przyjaciółki.
Ona
kiwnęła głową na znak zrozumienia. Ja wstałam, miałam pewien plan jak pokonać
węża.
- Glaciem –
zawołałam, a z mojej ręki zaczał uderzać w ogon potwora strumień lodu.
Hope
nie przestawała palić głowy potwora, ja zamrażałam go od ogona w górę. Miałam
wrażenie, że to trwa całą wieczność. Nie wiedziałam co się dzieje z chłopakami,
ani co robi Teresa. Skupiłam się na zaklęciu.
W
końcu mój lód spotkał się z ogniem Hope, a wąż wydał z siebie ryk nie z tej
ziemi. Chciałam go wykończyć szokiem termicznym, choć nie miałam pojęcia czy to
coś da. Głowa gada zaczęła zmieniać kolor. Najpierw z zielonego na czerwony,
potem na fiolet. Jego ciałem rzucały spazmy. W końcu oczy gada uciekły w tył
czaszki, a jego martwe ciało runęło na ziemię.
Nie
miałam czasu, by cieszyć się z tego małego zwycięstwa. Szybko poszukałam
wzrokiem wiedźmy i chłopaków. Obydwaj czaili się po bokach Teresy. Uderzyłam w
nią ponownie zaklęciem bólu, ale po walce z kobrą nie miałam już tyle energii i
mój czar był na tyle słaby, że Teresa mimo rozrywającego jej ciało bólu,
zdołała zaklęciem odrzucić Xaviera i Alexa. Wilkołak uderzył plecami w pień
drzewa, upadł na ziemię, ale nie podniósł się. Moje serce ścisnął strach.
Wampir poleciał głeboko w las.
Wezbrała
we mnie wściekłość. Pragnęłam, by wiedźma cierpiała. Poczułam uderzenie zimna,
to Shadowsong przelewał we mnie swoją magię.
- Electrocution
– krzyknęłam i z mojej dłoni wystrzeliły pioruny, które uderzyły w Teresę.
Czarownica
miotała się z bólu, błagała, żebym przestała, lecz nie zamierzałam spełniać jej
próśb. Hope odrzuciła ją falą energii, kobieta walnęła w drzewo i bezwładnie
upadła na ziemię. Kątem oka zobaczyłam, że Xavier podnosi się. Z krzaków po
drugiej stronie, powoli niczym łowca, wychodził Alex. Teresa podsniosła się,
lecz w tej samej chwili kiedy stanęła na własnych nogach, Alex wykonując
niezauważalny ruch, rzuciła się w jej stronę i przyparł ją do pnia. Xavier
zakrył jej usta i nos białą gazą. Po chwili głowa wiedźmy opadła.
- Co to? Chloroform? – zapytałam.
- Nie. Moja herbatka na sen, lecz kilkakrotnie
silniejsza – zaćwierkała dumna z siebie Hope.
- Dobra robota – pochwaliłam przyjaciółkę.
Zaczęłam
mamrotać pod nosem zaklęcia, a z ziemi wystrzeliły żelazne łańcuchy, które
zaczęły owijać się wokół Teresy i drzewa. Nie mogła tych łańcuchów zerwać.
Kiedy upewniłam się, że wiedźma nam nie ucieknie zwróciłam się do przyjaciół.
- Teraz musimy przygotować eliksir.
~~
Nie
sądziłam, że tak łatwo pójdzie schwytanie Teresy. Było aż za prosto. Patrzyłam
beznamiętnym wzrokiem jak Hope dodaje do misy znajdującej się nad ogniskiem
kolejne składniki. Eliksir wewnątrz bulgotał, a ja nie znałam ziół, które
dziewczyna dorzucała do niego. Postanowiłam przyłożyć się w przyszłości do
nauki zielarstwa.
-Ok, teraz pozostał nam ostatni składnik. Nasza własna
krew – skrzywiła się Hope.
Xavier
wyciągnął z plecaka nóż kuchenny.
- Kto pierwszy? – zapytał.
- Ja mogę – odpowiedział Alex i wzięł nóż.
Naciął
sobie dłoń, z której dość obfitym strumieniem popłynęła ciemnoczerwona krew.
Zacisnął pięść nad misą z wywarem. Xavier przejął ostrze i zrobił to samo co
wampir. Hope spojrzała na mnie.
- Ja to zrobię – szepnęłam do niej. Posłała mi
dziękujące spojrzenie.
Wzięłam
nóż. Przez chwilę wahałam się, ale w końcu nacięłam swoją dłoń. Bordowa ciecz z
rany zaczęła kapać do eliksiru, który w zetknięciu z pierwszą kroplą mojej krwi
zaczął skwierczeć i się zapalił. Po chwili owinęłam dłoń w gazę.
- Gotowy – rzekła Hope.
- Zaczynam – powiedziałam biorąc misę do rąk. O dziwo,
nie parzyła.
Idąc
w stronę nieprzytomnej Teresy znowu poczułam zimno związane z magią, którą
przelewali we mnie Shadowsong i Hellscream. Mamrotałam pod nosem inkantacje
wylewając powoli eliksir na głowę wiedźmy. Nagle ta odzyskała przytomność,
kiedy zdała sobie sprawę co robię, zaczęła krzyczeć i miotać się. Nie
przerywałam, już prawie koniec, jeszcze tylko chwila…
Poczułam
niewyobrażalny ból. Miałam wrażenie, że moje żyły stanęły w płomieniach.
Słyszałam krzyki, ale były stłumione, jakby moje uszy były przykryte
poduszkami. Misa wypadła mi z rąk wylewając resztę zawartości na głowę wiedźmy.
Upadłam na ziemię. Widziałam jak wokół drzewa, do którego była przywiązana
Teresa pojawiły się błękitne płomienie. Wiedźma wrzasnęła. Poczułam jak ktoś
obraca mnie na plecy. Wzrok mi się rozmazywał, głosy dochodziły do mnie z
daleka.
- Ratuj ją – wołał Xavier.
- Nie mogę, tego nie da się uzdrowić magią – rzekł
smutno Shadowsong.
- Pogotowie – powiedziała Hope.
- Też nic to nie da – usłyszałam Hellscream’a.
- Co robić? – krzyczała Hope przez łzy.
Poczułam
jak Xavier bierze mnie w ramiona.
- Erica, błagam cię, nie umieraj. Erica kocham cię –
płakał chłopak.
Chciałam
mu odpowiedzieć, ale nie miałam sił wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
- Odsuń się – usłyszałam Alexa. Xavier spojrzał na
niego wściekle.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytał.
- Zobaczysz, coś co może ją uratować – odpowiedział
przez zęby wampir.
- Xavier pozwól mu – załkała Hope.
Wilkołak
powoli i niechętnie odsunał się ode mnie. Alex nachylił się. Zobaczyłam jak
jego kły wysuwają się. Błyszczały, ociekały płynnym srebrem. Nie, to był jad.
Wampir
ugryzł mnie w szyję. Nie bolało. Właściwie nie czułam już nic. Nie mogłam
poruszyć ani ręką ani nogą. Miałam wrażenie, że chłopak pije moją krew przez
wieki. Potem rozszarpał kłami własny nadgarstek i przystawił mi go do ust.
Ciepła krew popłynęła przez moje gardło. Była nawet słodka.
Świat
mi zawirował. Kręciło mi się w głowie potwornie. Chciałam wymiotować, a potem
po prostu ujrzałam ciemność i film mi się urwał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz