wtorek, 6 września 2016

MOONDANCE - Rozdział III - część 1 & 2.



            Dzień płynął leniwie. Siedziałam z Xavierem na werandzie mojego domu. Na dworze robiło się coraz cieplej, ale i tak popijaliśmy gorącą kawę z kardamonem. Chłopak obejmował mnie ramieniem, nic nie mówiąc. Podziwialiśmy zachód Słońca w ciszy.
            Od spotkania z Alexem minęło sporo czasu. Xavier i Hope nie byli zadowoleni z pomysłu rytuału odesłania, ale uparłam się, że go odprawimy. Mi też nie pasowała współpraca z Alexem, lecz był jedynym wampirem, który mógł nam pomóc. Żadnego innego nie znałam, zresztą nie chciałam mieszać w moje problemy “rodzinne” kolejnej osoby trzeciej.
            Znowu całymi dniami czytałam z Hope stare księgi i rękopisy szukając opisu rytuału. Teoretycznie powinniśmy go szybko znaleźć, był dość znanym sposobem odsyłania demonów, ale teraz kiedy go potrzebowaliśmy na już, to nigdzie nie mogłyśmy go znaleźć. Co za ironia losu.
            Przez ostatnie trzy tygodnie nie śniła mi się Teresa. Byłam z tego faktu bardzo zadowolona. Shadowsong i Hellscream twierdzili, że coś knuje. Też tak podejrzewałam. Król Puszczy i Smok poparli mnie w sprawie rytuału. Uważali, że skoro nie jestem w stanie zabić Teresy to jest to najlepszy sposób na jej pokonanie. Potem moja rodzina miała zostać strażnikami sztyletu, by nikt nigdy nie przywołał tej wiedźmy z powrotem. Zresztą Shadowsong powiedział, że taka niewinna istota jak ja nie powinna w tak młodym wieku splamić swych rąk krwią. W tym znowu ja go popierałam. Nie byłabym w stanie zabić człowieka.
            Teraz powoli rozumiałam słowa przepowiedni, którą znalazła dla mnie pani Penelopa.

Stara krew nową krwią,
Jedno słowo gorzkimi łzami,
Dziecię Słońca pomiotem księżyca,
Zdrajca ocaleniem.

                “Stara krew nową krwią”, Hekate oddała mi całą swą moc, w dodatku byłam jej potomkinią. “Zdrajca ocaleniem”, Alex mnie zdradził, uwiódł i wykorzystał, a teraz jego pomysł mógł nas wszystkich uratować. Nie wiedziałam jedynie co oznaczają dwa, środkowe wersy. Zagadki nigdy nie były moją mocną stroną.
            Jedyny problem stanowił sposób schwytania Teresy. Nie mieliśmy pojęcia jakiej przynęty użyć, ani jak ją pochwycić. To było dla nas nie lada wyzwanie.
            Wróciłam myślami na ziemię. Dalej znajdowałam się w ramionach Xaviera. Dałam mu buziaka w policzek. Uśmiechnął się, odstawił kubek, chwycił mnie za podbródek i nasze usta złączyły się w cudownym pocałunku. Dłonią pieściłam jego szyję i kark. Przy nim wszystkie problemy znikały, czułam się bezpieczna. Nie potrafiłam opisać słowami jak bardzo go kocham, anie też nie umiałam tego okazać czynami.
            Słońce schowało się za linią horyzontu. Zaczynało się ściemniać. Dziś była pełnia. Xavier pocałował mnie czule na pożegnanie i pobiegł w ciemność, by w wilczej postaci wyładować zebraną przez miesiąc energię. Niby chłopak mógł się zmieniać w wilkołaka nie tylko podczas pełni, ale wiele to go kosztowało, a nie ma nic lepszego dla zmiennokształtnego niż bieganie w zwierzęcej postaci w tym magicznym czasie. Każde stworzenie nocy odczuwało niezwykłą siłę księżyca. Podobno podczas pełni tak bardzo emanowałam magią, że tworzyła ona wokół mnie lekką, srebrną poświatę.
            Wróciłam do domu, wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Jutro miało się odbyć kolejne spotkanie w sprawie rytuału. Wolałam mieć na to sporo sił.
~~
- Nie ma mowy – krzyknął Xavier uderzając pięscią w moje biurko.
- Auu, skarbie nie niszcz mi mebli – powiedziałam beznamiętnie.
- Przepraszam – rzucił w moją stronę. Zwrócił się ponownie do Alexa wskazując go palce. – Erica nie będzie przynętą.
            Alex stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Patrzył wściekle na mojego chłopaka. Bałam się, że zaraz rzucą się sobie do gardeł.
-Zrozum w końcu, że Erica jest jedyną osobą, do której przyjdzie Teresa. Myślisz, że co? Staniesz na środku polany, zawołasz ją po imieniu i od razu przybiegnie na twoją prośbę? – wycedził przez zęby wampir w odpowiedzi.
- Nie, ale musi istanieć inny sposób by jej tak nie narażać – warknął Xavier.
- Ale go nie ma – odpowiedział tamten.
            Ja i Hope jedynie patrzyłyśmy na kłócących się bez sensu chłopaków w milczeniu. Zachowywali się jak dzieci. Postanowiłam to przerwać.
- Spokój! – krzyknęłam. – Alex ma rację, tylko ja jestem w stanie zwabić Teresę. Koniec, kropka. Postanowione.
- Nie zgadzam się – zaoponował Xavier.
- Nie masz wyboru – odparłam.
- Dlaczego chcesz się tak narażać? – zapytał.
- Bo chcę, by ten cały koszmar się skończył – łzy popłynęły po moich policzkach ciepłym strumieniem.
            Xavier podszedł i mnie mocno przytulił. Ukryłam twarz w zagłebieniu na jego szyi. Gładził mnie po włosach. Działało to bardzo kojąco. W końcu opanowałam płacz i odwróciłam się do pozostałych. Patrzyli na mnie, Hope ze współczuciem w oczach, Alex bez emocji, lecz z mocno zaciśniętą szczęką. Czyżby zżerała go zazdrość? Poczułam dziką satysfakcję w duchu.
            Jeszcze parę godzin doskonaliliśmy nasz plan odesłania Teresy. Wieczorem kiedy goście już poszli, wyszłam do małego ogródka pełnego kwiatów, który Lisa bardzo sumiennie pielęgnowała. Czekali już tam na mnie Shadowsong i Hellscream.
- Wszystko wiecie? – zapytałam choć znałam odpowiedź.
- Tak – odpowiedzieli wspólnie.
- Uważacie, że to dobry pomysł? – usiadłam na małej ławeczce.
- Wampir ma rację, innej opcji nie ma – rzekł smutno Hellscream.
- To prawda – przytaknął mu Shadowsong.
            Spojrzałam na stwory. Obydwaj wydawali się być smutni.
- Co się dzieje? – zapytałam zmartwiona.
- To jest niezwykle niebezpieczne zadanie, co jeśli coś ci się stanie? – zapytał Hellscream.
            Wstałam i  objęłam obydwu tyle ile mogłam.
- Nie bójcie się. Wszystko jest zaplanowane, będzie dobrze – powiedziałam choć sama pewności do własnych słów nie miałam.
- Mam nadzieję – rzekł Shadowsong. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz