środa, 31 stycznia 2018

AVATAR COUNTRY, Avatar - recenzja.

For the heart and soul of a people forged in steel.

12 stycznia miała premierę nowa płyta zespołu Avatar - "Avatar Country". Grupa pochodzi ze szwedzkiego miasta Göteborg. Została założona w 2001 roku, początkowo istniała pod nazwą Lost Soul. Aktualnie w jej skład wchodzą wokalista Johannes Eckerström, perkusista John Alfredsson, gitarzyści Jonas Jarlsby i Tim Öhrström oraz basista Henrik Sandelin. Tworzona przez nich muzyka jest zaliczana do gatunków melodic death metal/heavy metal."Avatar Country" jest to siódmy studyjny album zespołu. Produkcją oraz mixem zajął się Jay Ruston.

1. GLORY TO OUR KING

Pierwsza pozycja na albumie jest niezwykle krótka i formą przypomina bardziej hymn, niż piosenkę. Jest delikatny podkład muzyczny oraz chór, który śpiewa na cześć naszego władcy. Jest to ciekawy wstęp, biorąc pod uwagę, że cała płyta poświęcona jest królowi Avatar Country, w którego wciela się gitarzysta Jonas Jarlsby. Warto wspomnieć, że Jonas nazywany jest przez kolegów oraz fanów "Kungen", co po szwedzku znaczy właśnie "król".

2. LEGEND OF THE KING

Tutaj mamy już cięższą kompozycję, bardziej przypominającą utwór. Piosenka jest mimo to dość wolna, wydaje się być strasznie długa przez co nie wpada w ucho. Nie ma tutaj jakiegoś punktu zaczepiania, który sprawiłby, że z przyjemnością wracałabym do tej pozycji.

3. THE KING WELCOMES YOU TO AVATAR COUNTRY

Od tego momentu dla mnie zaczyna się na poważnie cała płyta. Utwór jest niezwykle ciekawy, rytm niejednokrotnie się zmienia. Mimo, że kompozycja jest ciężka, pierwsze na co człowiek zwraca uwagę to melodia, która brzmieniem przypomina country. Zarówno linia melodyczna, jak i wokalna jest niczym wyjęta ze świata Dzikiego Zachodu. Według mnie jest to dość zabawny zabieg, dzięki któremu utwór mocno zapada w pamięć.

4. KING HARVEST 

Tutaj już od pierwszych sekund uderza w nas mocne, ostre granie oraz growl. Jest to kompozycja typowo metalowa, lecz ze zmiennym rytmem. Są szybsze oraz wolniejsze momenty, jednak przeważają te pierwsze. Niewiele mamy tu również czystego śpiewu, przez co piosenka nie każdemu może przypaść do gustu.

5. THE KING WANTS YOU

Druga z piosenek promujących album przed premierą. Również jest to kompozycja cięższa, ale za to bardziej skoczna od poprzedniej. Szczególnie można to usłyszeć przy refrenach. Posiada też przyciągające uwagę gitarowe solo. Zdecydowanie warto zwrócić uwagę na tę pozycję. Do tego utworu został zrealizowany teledysk.

6. THE KING SPEAKS

Jest to krótkie przemówienie naszego króla, skierowane do poddanych, z lektorem. Kolejny "zapychacz" płyty, jak w przypadku pozycji numer 1. W tle możemy usłyszeć okrzyki ludu, fanfary oraz fajerwerki.

7. A STATUE OF THE KING

Pierwszy utwór promujący album przed premierą. Kompozycja mocna, ostra, ma świetną solówkę na gitarze. Jeśli chodzi o linie wokalną to jest ona dość zbalansowana. Mamy zarówno czysty wokal, jak i growl. Tutaj należą się ogromne brawa dla Johna Alfredssona za piękną grę na perkusji. Według mnie jest to najlepsza pozycja na albumie, do której również zostało nagrane video.

8. KING AFTER KING

To jest kompozycja, którą zaliczam do tzw. "metalowych ballad". Niby ciężka, ale na tyle spokojna, że można przy niej usiąść i zrelaksować się. Sporo tu czystego wokalu oraz naprawdę wolniutkich momentów. Rytm jest bardzo zróżnicowany. Całość mocno chwyta za serce.

9. SILENT SONGS OF THE KING PT. 1: WINTER COMES WHEN THE KING DREAMS OF SNOW

Utwór instrumentalny, niezwykle spokojny. Mamy tu zdecydowaną przewagę muzyki elektronicznej. Niestety jest dość monotonny i zdecydowanie niepotrzebny na albumie. Zespół mógł na jego miejsce nagrać normalny, fajny utwór.

10. SILENT SONGS OF THE KING PT. 2: THE KINGS PALACE

Kontynuacja pozycji numer 9, jednakże okraszona metalem. Zaczyna się od mocnego wejścia gitar i perkusji. W tym przypadku również uważam, że jest to kompozycja zbędna. 

Podsumowując, muszę powiedzieć, z bólem serca, że ten album jest najsłabszym w dotychczasowym dorobku Avatara. Jest krótki, ale przez niepotrzebne "zapychacze" wydaje się jeszcze krótszy. Przyznać trzeba, że zawiera parę fajnych perełek, które naprawdę wpadają w ucho i warto zwrócić na nie uwagę. Jednakże, biorąc pod uwagę poprzedni album "Feathers & Flesh", który był dobrze dopracowanym arcydziełem, spodziewałam się po "Avatar Country" czegoś znacznie lepszego. Tym bardziej, że promujące album (przed premierą) piosenki są bardzo mocnymi pozycjami na liście utworów i dawały ogromne nadzieje co do tego wydawnictwa. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz