niedziela, 22 stycznia 2017

PODSUMOWANIE ROKU 2016



Niedługo koniec stycznia, a ja nadal nie zrobiłam podsumowania 2016 roku. Oj, co to był za rok… Był to czas niezwykłych spotkań oraz spełniania marzeń... Ale do rzeczy – opiszę w tym poście tylko kilka najważniejszych dla mnie wydarzeń. Zaczynajmy!

28 czerwca – do mojego domu zawitał Tygrys! Pamiętam jak go przyniosłam, był taką małą, słodką, burą kuleczką. Nie mogłam zostawić go ani na chwilę samego, bo od razu zaczynał płakać. Przez kilka pierwszych nocy, jego piski nie dawały domownikom spać, ale spędzałam z nim naprawdę dużo czasu i szybko się przyzwyczaił do nowego otoczenia. Szybko okazało się, że mój kocurek ma charakterek – jak był młodszy to uwielbiał gryźć palce i drapać. Spędziłam z nim całe wakacje, pilnowałam jak oka w głowie, starałam się zapewnić mu jak najlepsze warunki, bawiłam się z nim w każdej wolnej chwili, czasami nawet całymi dniami. Teraz jest moim ukochanym, kocim dzieckiem i nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego.



 

26 sierpnia – koncert NIGHTWISH! Kiedy przeczytałam wiadomość o tym wydarzeniu, nie wierzyłam w to, że tam pojadę, tym bardziej, że zespół grał na Czad Festiwalu. Ale udało się, kupiłam bilet i w drogę! Prawdę mówiąc cudem dotarłam na ten koncert. Miałam niezbyt przyjemne przygody w trakcie podróży, ale się udało. Zespół dał z siebie wszystko na scenie, set niestety był bardzo krótki, nad czym ubolewam, ale w dalszym ciągu to było magiczne. Stałam przy barierkach prawie 2 godziny czekając, aż show się rozpocznie. Kiedy ich w końcu zobaczyłam to czułam się jak najszczęśliwsza osoba na ziemi. Zagrali moje ukochane utwory, takie jak „Ever Dream” oraz „Ghost Love Score”. Od piątej klasy podstawówki marzyłam o tym! Dodatkowo przed koncertem spotkałam się z cudowną ekipą forum Dream Emporium. Wspaniale było w końcu na żywo zobaczyć tych ludzi, którzy byli mi naprawdę bliscy. Rozmowom, śmiechom i zdjęciom nie było końca. Żałuję tylko, że tak mało czasu mieliśmy.



5 grudnia – koncert TARJI TURUNEN! Na to wydarzenie również czekałam od podstawówki. Była wokalistka Nightwish już lata temu skradła moje serce swoim kilkuoktawowym sopranem lirycznym. Informacja o koncercie pojawiła się dzień po moich urodzinach, czyli 15 sierpnia. 17 sierpnia bilety weszły do sprzedaży, a 18 sierpnia już miałam swoją wejściówkę. Prawdę mówiąc, kupiłam ten bilet nawet nie mając pewności, że pojadę, ale znowu się udało. W Warszawie byłam już 4 grudnia, trochę pozwiedzałam, a nazajutrz mogłam się wyspać i miałam sporo czasu na przygotowania do tego ważnego dla mnie wydarzenia. Jak wiecie Tarja jest moją wieloletnią idolką i poświęciłam jej dużą część życia. I znów przed koncertem spotkałam się z moją ukochaną, internetową rodzinką. Część osób widziałam po raz drugi, ponieważ byli oni również na koncercie Nightwish, ale resztę widziałam po raz pierwszy i też żałuję, że tak mało czasu im poświęciłam. Show Finki doprowadziło mnie do łez. Szczególnie, że zagrała utwory o których marzyłam, by usłyszeć na żywo – „Lucid Dreamer” oraz „Undertaker”! Skakałam i śpiewałam razem z nią. Magia, po prostu magia!


Na koniec zostawiłam to co najważniejsze, czyli moją wewnętrzną przemianę. Ubiegły rok sprawił, że zaczęłam wierzyć w samą siebie. Przestałam być szarą, nieśmiałą myszką, teraz znam swoją wartość, stałam się pewniejsza swoich decyzji. Ludzie, których poznałam i z którymi się mocno zaprzyjaźniłam, nauczyli mnie, że warto dążyć do spełniania swoich marzeń i nie powinnam dusić ich w sobie. Dzięki ich wsparciu zaczęłam pisać opowieść, pt: „Malachitowe Ostrze”, które w głębi duszy marzę wydać w formie papierowej. Może się to mi kiedyś uda, nigdy nic nie wiadomo. Dodatkowo myślę nad zrobienie tatuażu  - byłby to cytat z utworu Nightwish „Sleeping Sun”, a brzmi on następująco: „For my dreams I hold my life, For wishes I behold my nights…”.  Nie wiem tylko jeszcze, gdzie bym chciała go umieścić, myślałam nad przedramieniem, ale wtedy w pracy mogłoby być tak, że zmuszona byłabym go zakrywać, a nakładać bluzki z długim rękawem w upał mi się nie uśmiecha. Bardzo chciałabym zrobić ten tatuaż pod obojczykiem, ale zastanawiam się czy wytrzymam ten ból. Tak, czy siak, teraz jestem z pewnością bardziej asertywna, jak coś mi się nie podoba to nie ukrywam tego, przez co czasem może się wydawać, że jestem okrutnie szczera. Mimo wszystko, wolę taką siebie, niż te ciepłe kluchy, którymi byłam niegdyś.Dodatkowo, w tym roku poznałam takie wspaniałe zespoły jak Avatar i Immension. Ten drugi jest mało znany, był supportem Tarji na koncercie w Warszawie i kiedy założyłyśmy z przyjaciółkami stronę Immension Poland to członkowie zespołu bardzo się ucieszyli - dodali nas do znajomych, pisali o nas na swoich profilach na Facebooku oraz Instagramie, a dodatkowo dostajemy niektóre informacje wcześniej, zanim zostaną podane publicznie.

Czy mam jakieś postanowienia na rok 2017? Oczywiście. Przede wszystkim chcę zdać maturę, ponieważ w tej chwili to jest dla mnie priorytetem. Muszę zadbać o swoją przyszłość, chciałabym pójść na studia. Zamierzam również pójść na dni otwarte do szkoły muzycznej i sprawdzić, czy mam jakieś szanse na egzaminach do tejże szkoły. Od dawna marzę, by nauczyć się śpiewu klasycznego i teraz w końcu uwierzyłam w siebie na tyle, by spróbować. Czasem trzeba zrobić coś dla siebie samego. Dodatkowo zamierzam się wybrać na najbliższy koncert Tarji Turunen w Polsce, oraz, jeśli będą takie, to na koncerty zespołów Rammstein, Avatar, Immension oraz Motionless In White. Pragnę też spotkać raz jeszcze moją wspaniałą ekipę koncertową. I, oczywiście, kupić więcej płyt do swojej muzycznej kolekcji, a także skończyć pisać, po prawie roku, „Malachitowe Ostrze”. Plus, zamierzam wrócić do naturalnego koloru włosów, ponieważ zdałam sobie w końcu sprawę, że czarny nie jest dla mnie, wyglądam jak trup, bo mam potwornie jasną karnację. Dzięki temu będę mogła zmieniać kolor włosów dowolnie, za pomocą szamponów koloryzujących.

To chyba tyle ode mnie. Ciekawe ilu z Was dotrze do samego końca. Jeśli czytacie to zdanie, to dajcie znać w komentarzach - będzie mi bardzo miło. c: Buziaki ;*

1 komentarz:

  1. Śliczny kiciuś! Też mam kotka - Dyzia. Ma rok i cztery miesiące i jest przekochanym łobuziakiem, którego kocham najbardziej na świecie.
    Pozsrawiam i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń