piątek, 16 grudnia 2016

Tarja Turunen - The Shadow Self - recenzja



5 sierpnia odbyła się premiera nowego krążka Tarji Turunen – The Shadow Self. Z tej okazji pragnę podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat tego wydawnictwa. Album był bardzo wyczekiwany, zarówno przez fanów artystki jak i osoby, które niekoniecznie śledzą jej karierę. Słowa Tarji, że jest to jej „najcięższy” muzycznie krążek wszystkich zaintrygowały. Dodatkowo sposób promocji tej płyty również był dość wyjątkowy – mało kto wydaje prequel albumu. Przejdźmy może teraz do samych utworów.



INNOCENCE
Kiedy pierwszy raz usłyszałam ten utwór wpadłam w zachwyt, z którego nie potrafiłam wyjść, aż do premiery The Shadow Self. Uważałam tą kompozycję za arcydzieło. Jak wiecie, Tarja nie raz wykorzystywała motywy z muzyki klasycznej w swoich piosenkach. Tak jest i tym razem. W Innocence można usłyszeć Etiudę Rewolucyjną Fryderyka Chopina. Wiele osób twierdzi, że artystka skrzywdziła dzieło naszego wielkiego kompozytora, lecz nie jest to prawda. Turunen nigdy dokładnie nie odzwierciedla klasycznych kompozycji, które wykorzystuje w swoich utworach, jedynie nawiązuje do nich. Zawsze są one delikatnie zmienione i jednym się to podoba, a drugim nie.


Tarja - "Innocence" Official Video


DEMONS IN YOU
Spodziewałam się po tym numerze czegoś lepszego, szczególnie, że obok Tarji można usłyszeć wokalistkę Arch Enemy, Alisse White-Gluz.  Myślałam, że ta piosenka będzie miała mroczny klimat połączony z ciężkimi, gitarowymi riffami. Tak naprawdę jest ona dość skoczna, zakręcona. Pierwsze moje skojarzenie z nią, jakie przyszło mi na myśl, to „disco rock”. Growl Alissy niestety tego utworu nie uratował.



NO BITTER END
Utwór znany od 20 kwietnia. Pojawił się na prequelu The Brightest Void. Ma swoich zwolenników i przeciwników. Wersja z The Shadow Self została lekko zmodyfikowana. Fajny, rockowy kawałek, lecz nie pasujący do Tarji i jej dotychczasowego stylu.


Tarja - "No Bitter End" Official Video


LOVE TO HATE
Piękny, emocjonujący utwór. W tle można usłyszeć instrument pochodzący z dalekiego wschodu – sitar. Piosenka ma ciekawy nastrój, a kontrabas nadaje jej powagi.



SUPREMACY
Cover zespołu Muse. Pierwszy raz można go było usłyszeć podczas letnich festiwali, m.in. Hellfest, Woodstock. Gitarowe riffy i operowy głos Tarji nadaje tej kompozycji nowego, ostrzejszego charakteru. Na początku utwór nie przypadł mi do gustu, dopiero po obejrzeniu transmisji z 22 Przystanku Woodstock naprawdę go polubiłam. Artystka pokazała w nim swoje możliwości wokalne. Należą się jej gratulacje. Szkoda tylko, że jest to cover, a nie jej własne kompozycja. Gdyby Tarja poszła w tym kierunku byłabym w niebo wzięta.




THE LIVING END
Wspaniała ballada, w której zostały wykorzystane dudy. Zagrana na gitarze akustycznej, nadaje się idealnie do posłuchania podczas chwili relaksu na hamaku.



DIVA
Początek kompozycji przenosi nas do nadmorskiej przystani. Słychać mewy,  charakterystyczny dźwięk portu, do którego przybijają statki oraz szum rozmów. I nagle zaczyna się teatralny utwór. W refrenie Tarja przejmująco wyśpiewuje „Just look like a Diva”. Całość przypomina mi trochę Anteroom of Death, które również miało specyficzny, teatralny charakter.




EAGLE EYE
Piosenka, którą mogliśmy usłyszeć na prequelu The Brightest Void, jednak wersja z The Shadow Self przeszła wielką zmianę. Jest ona cięższa dzięki ostrym, gitarowym riffom oraz wspaniałej grze Chada Smitha (Red Hot Chili Peppers) na perkusji. Swoje pięć minut miał w tym utworze również brat Tarji, Toni Turunen, który świetnie się spisał podczas swojej solowej partii wokalnej oraz wzniosłej końcówce kompozycji. Mogę z czystym sumieniem rzec, że dzięki The Shadow Self zakochałam się w Eagle Eye na nowo.



UNDERTAKER
Zdecydowanie mój numer jeden na albumie. Zaczyna się spokojnie, a potem stopniowo nabiera rozpędu dzięki perkusji, która odgrywa w tym utworze ważną rolę. Kompozycja lekko gotycka. Przyznam szczerze, że już sam tytuł mnie zaintrygował kiedy światło dzienne ujrzała tracklista płyty. Przeczuwałam, że polubię tą piosenkę. Z drugiej strony zdziwił mnie taki tytuł. Grabarz kojarzy się ze śmiercią i chowaniem zmarłych. Mimo wszystko nie zawiodłam się jak w przypadku Demons In You. Uważam, że Tarja przy tym utworze spisała się na ocenę celującą.



CALLING FROM THE WILD
Kolejny rockowy kawałek, choć początek może być mylący podczas pierwszej styczności z tym utworem. Kompozycja energiczna i podobnie jak w Supremacy można usłyszeć możliwości głosu artystki. Fani mogli go usłyszeć przedpremierowo podczas letnich festiwali.




TOO MANY
Pierwszy kolos w solowej karierze Tarji. Do 7 minuty mamy do czynienia ze spokojną, przejmującą kompozycją. Potem następuje cisza do 11 minuty i nagle uderzają w nas ostre riffy oraz energiczna gra perkusji, które po chwili zamieniają się w… techno! Tego po Tarji się nie spodziewałam. Po elektronicznej wstawce znów następuje ciężkie granie, a na samym końcu można usłyszeć mówiącą Tarję. Nie wiem co dokładnie mówi, ponieważ słowa są niewyraźne, ale można usłyszeć „so fast” lub „too fast”. Odniosłam wrażenie jakby Turunen była na próbie i po skończonej piosence mówi coś w żartach do reszty muzyków.



Biorąc pod uwagę całość, oceniam album na naciągane 9/10. Nie jest on idealny, ale jak dla mnie przebija swojego poprzednika, czyli Colours In The Dark. Jest on krokiem milowym w solowej karierze Tarji. Mam wielką nadzieję, że artystka będzie podążać w tym kierunku, ponieważ jest on bardzo dobry. Kto wie, może następny album naprawdę powali nas na kolana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz