Jak dawno mnie tu nie było, matury robią swoje, ale mini recenzja płyty zawsze spoko.
Hej! Nie wiem czy wiecie, ale 5 maja miał premierę czwarty, studyjny album Motionless In White - Graveyard Shift. Płytę zapowiadał jako pierwszy singiel "570", który swoim brzmieniem bardzo przypomina pierwszy album zespołu, Creatures.
W późniejszym czasie mogliśmy jeszcze przedpremierowo posłuchać numerów
takich jak "LOUD (Fuck It)", "Eternally Yours" oraz "Rats". Ogólnie rzecz biorąc
krążek bardzo mi się podoba, ponieważ nie wszystkie zawarte na nim
piosenki to takie typowe "walenie w gary". Mamy tu parę spokojniejszych
pod tym względem utworów (aczkolwiek nadal są to numery z pazurem) i to właśnie one są moimi faworytami na tym
albumie. Szczególnie utwór "Untouchable" przypadł mi do gustu. Jest on dla mnie swego rodzaju kontynuacją piosenki "Unstoppable" z poprzedniej płyty chłopaków - Reincarnate. Dodatkowo wokalista Chris Motionless, dużo więcej partii
śpiewa, niż "drze mordę", co dla mnie jest ogromnym plusem. W epickim numerze "Necessary Evil" (który również jest jednym z moich ulubionych) gościnnie swego
głosu użyczył wokalista zespołu KoRn - Jonathan Davis. Na koniec dodam, że utwór "Voices" według mnie idealnie nadaje się na koncerty, myślę, że świetnie porwałby publikę do zabawy, ale to tylko moje osobiste przemyślenia. Ogólnie album oceniam na mocne 8/10. Coraz bardziej kocham Motionless In White za melodyczność i ład w ich kompozycjach, których brakowało mi na wyżej wspomnianym albumie Creatures. Chłopaki, zmierzacie w dobrym kierunku, tak trzymać! Serdecznie
zachęcam do zapoznania się z tym albumem, można go przesłuchać w całości
na oficjalnym kanale zespołu na YouTube - playlista.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz