wtorek, 9 maja 2017

Motionless In White - Graveyard Shift - recenzja.

Jak dawno mnie tu nie było, matury robią swoje, ale mini recenzja płyty zawsze spoko.

Hej! Nie wiem czy wiecie, ale 5 maja miał premierę czwarty, studyjny album Motionless In White - Graveyard Shift. Płytę zapowiadał jako pierwszy singiel "570", który swoim brzmieniem bardzo przypomina pierwszy album zespołu, Creatures. W późniejszym czasie mogliśmy jeszcze przedpremierowo posłuchać numerów takich jak "LOUD (Fuck It)""Eternally Yours" oraz "Rats". Ogólnie rzecz biorąc krążek bardzo mi się podoba, ponieważ nie wszystkie zawarte na nim piosenki to takie typowe "walenie w gary". Mamy tu parę spokojniejszych pod tym względem utworów (aczkolwiek nadal są to numery z pazurem) i to właśnie one są moimi faworytami na tym albumie. Szczególnie utwór "Untouchable" przypadł mi do gustu. Jest on dla mnie swego rodzaju kontynuacją piosenki "Unstoppable" z poprzedniej płyty chłopaków - Reincarnate. Dodatkowo wokalista Chris Motionless, dużo więcej partii śpiewa, niż "drze mordę", co dla mnie jest ogromnym plusem. W epickim numerze "Necessary Evil" (który również jest jednym z moich ulubionych) gościnnie swego głosu użyczył wokalista zespołu KoRn - Jonathan Davis. Na koniec dodam, że utwór "Voices" według mnie idealnie nadaje się na koncerty, myślę, że świetnie porwałby publikę do zabawy, ale to tylko moje osobiste przemyślenia. Ogólnie album oceniam na mocne 8/10. Coraz bardziej kocham Motionless In White za melodyczność i ład w ich kompozycjach, których brakowało mi na wyżej wspomnianym albumie Creatures. Chłopaki, zmierzacie w dobrym kierunku, tak trzymać! Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tym albumem, można go przesłuchać w całości na oficjalnym kanale zespołu na YouTube - playlista


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz