piątek, 10 marca 2017

FAREWELL... IT'S NEW BEGINNING.


Time won't wait
Lead your fate
Never let go


Blackout the sun
Light nowhere
Tell me you don't need it anymore

Hold on, don't run
Forever still yourself go on

No bitter end

There's hope for everyone
'Cause every heart's the same
To forgive what you have done
The silent wish for a change
  
Tymi pięknymi słowami pochodzącymi z utworu "No Bitter End" Tarji Turunen rozpoczynam dzisiejszy post. Będzie on o mnie samej. Dlaczego? W moim życiu zaszło ostatnio wiele zmian, niektóre pozytywne, inne... niekoniecznie. Nie skupię się jednak na użalaniu się nad sobą, wręcz przeciwnie - zamierzam opisać, jak te wszystkie wydarzenia, wpłynęły pozytywnie na mój światopogląd. 

Wszystko zaczęło się od rozstania z ukochanym. Nie będę opowiadać o przyczynach, które do tego doprowadziły, jednak muszę zaznaczyć, że było mi bardzo ciężko podjąć tą decyzję, nie należała ona do łatwych. Jak na ironię losu, stało się to przed feriami zimowymi, podczas których siedziałam w domu na antybiotykach. Jak się pewnie domyślacie miałam duuużo czasu na myślenie i wspominanie, co niekoniecznie dobrze wpływało na mnie samą. Przestałam się uśmiechać, nie miałam ochoty na rozmowę z nikim, nie chciało mi się grać, czytać czy słuchać muzyki. Nawet sesja zdjęciowa z przyjaciółką pomogła jedynie na chwilę oderwać się od szarej i ponurej rzeczywistości. Byłam jak duch, bez życia. Postanowiłam wtedy zrobić coś dla siebie, by lepiej się poczuć i przeszłam na dietę oraz zaczęłam robić ćwiczenia. Dopóki nie wróciłam do szkoły, wprost katowałam się ćwiczeniami, prawie przy tym nie jedząc. Nie polecam. Kiedy zaczęły się zajęcia, trochę zwolniłam tępo, zaczęłam racjonalniej się odżywiać, ćwiczyłam mniej, ale skuteczniej i nie padałam potem bez sił na łóżko. Moje wysiłki przyniosły efekty - straciłam 5 kg w 4 tygodnie. Teraz zmieniłam trochę swój program treningów, nie trzymam już tak bardzo rygorystycznej diety, ale dalej idę do przodu. Mam cel i zamierzam dążyć do niego wytrwale, nie ważne ile czasu i pracy on pochłonie. 

Kolejny mój krok do wewnętrznego "odrodzenia" się nie jest, aż taki wielki, ale istotny dla mnie. Jutro czeka mnie wizyta u fryzjera, która całkowicie mnie odmieni. Włosy zostaną ładnie przycięte oraz skrócone, rozjaśnione i pomalowane na całkiem inny kolor, o którym marzę już od dłuższego czasu. Jestem tą zmianą niezwykle podekscytowana, nie mogę się jej doczekać. Będzie ona też dla mnie takim odcięciem się od przeszłości, stanie się nowym początkiem. Kiedy czuję się źle, zmieniam coś w swoim wyglądzie, czasem jest to tylko makijaż, a czasem, tak jak teraz, zmiana swojego ciała. I wierzcie mi, że to pomaga. 

Jeśli mam być szczera, to z charakteru się nie zmieniłam ani troszkę. Dalej jestem tą samą osobą - żyjącą w swoim świecie marzycielką, lekko zagubioną, lecz miłą, troskliwą i ciepłą dla tych, którzy na to zasługują. To nie tak, że część ludzi uważam za VIP-y, nie. Jeśli ktoś jest dla mnie dobry, to i ja będę dla niego, jeśli jednak ktoś mnie mocno zranił, to niech nie liczy na szybkie przebaczenie i odnowienie relacji, bo to może nigdy nie nastąpić. Są sytuacje, gdzie nie ma miejsca na litość. 

Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że mogę liczyć na wsparcie przyjaciół, zarówno tych, którzy są przy mnie od lat, oraz tych, stosunkowo "nowych". Pomagają mi słowem i czynami, a ja staram się jak mogę odwdzięczać się im tym samym. Pragnę też odnowić stare znajomości, które przez związek zaniedbałam. Smutek i żal nadal pozostają w moim sercu, ale staram się o tym nie myśleć i cieszyć się życiem. Staram się znaleźć czas na wszystkie, dawno porzucone zainteresowania, takie jak chociażby czytanie, pisanie oraz granie w Hearthstone'a.. Na blogu również przez miesiąc się nic nowego nie pojawiało, teraz wzięłam sobie za punkt honoru to naprawić. Dodatkowo nieubłaganie zbliża się koniec 4 klasy technikum, potem matura, ogrom obowiązków jest przytłaczający, ale daje z siebie wszystko, bo to jest aktualnie moim priorytetem.

Jaki cel ma ten post? Sama nie wiem. Może po prostu potrzebowałam się wygadać, a może komuś z Was on pomoże pozbierać się po trudnych chwilach i znajdziecie sposób, by oderwać się od dołowania się? Mi pomogły ćwiczenia, dieta, powrót do hobby oraz przyjaciele. A jaki Wy macie sposób na smutki? Pamiętajcie, że człowiek jest kowalem własnego losu.

Na koniec wstawiam moje ostatnie selfie, z dzisiaj, w czarnych, długich włosach.  :>

Widziałam nasze umierające wspomnienia
Myślałam, że nasze sny nie mają już znaczenia
Ale one w moim sercu pozostały
Malując kolory w ciemności
Żegnaj, wiem, że moja miłość będzie trwała
Będę czekać dopóki łzy nie znikną
Żegnaj, wiem, że ta miłość będzie trwała
Dopóki cisza nie powie "żegnaj"...




1 komentarz:

  1. Prawda, każdy pracuje na swoje.
    Nie można siedzieć w miejscu i czekać na cud.
    Bardzo ciekawy post ;)
    Pozdrawiam, Jula supergirlnieplacze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń